piątek, 19 września 2014

TOTALNA INWIGILACJA EPILOG

                                                                        EPILOG


Jonathan Garet usiadł w swoim ulubionym fotelu trzymając kieliszek doskonałego francuskiego koniaku, na stoliku obok leżała otwarta książka. Takie chwile nadają sens życiu – pomyślał-i wtedy właśnie rozległ się dźwięk dzwonka telefonu, wyjątkowo natarczywie dzwonił Jonathan odczekał jeszcze trzy sygnały w nadziei,że ktoś zrezygnuje z rozmowy, ale telefon nie przestawał. Trzeba sobie kupić sekretarkę- pomyślał- ale wstał powoli i podniósł słuchawkę.
- Tak słucham – prawie warknął do mikrofonu.
- Dobry wieczór – usłyszał miły kobiecy głos - przepraszam, że przeszkadzam panu w lekturze ale musimy pilnie porozmawiać.
- Nic się nie stało słucham panią – odparł lekko zmieszany znacznie milszym głosem.
- To nie jest rozmowa na telefon spotkajmy się jutro o godzinie 17 w kawiarni przy 49 ulicy to niedaleko pańskiej firmy dobrze?
- Dobrze. Jak panią poznam?
- To ja pana rozpoznam dobranoc i miłej lektury.
Jonathan stał jeszcze przez chwilę zdumiony. Stracił ochotę na czytanie, a koniak wypił duszkiem. Znowu problemy- pomyślał- minęło już ponad trzy miesiące od wydarzeń na wyspie. Wrócił do pracy, pomału wymazywał z pamięci tamte chwile, wprawdzie utrzymywał luźne kontakty z Borysem i często spotykał Elenę z Erykiem nawet miał zaproszenie na ich ślub. Ostatecznie pracowali w tej samej firmie dzięki jego drobnej pomocy, ale ten telefon zapowiadał kłopoty. Podświadomie czuł,że będzie musiał coś zmienić znowu poczuł się stary i chociaż wcale miał ochoty na to spotkanie to wiedział,że musi spotkać się z tą kobietą o aksamitnym głosie.
Do kawiarni poszedł 10 minut przed wyznaczonym terminem z dwóch powodów. Po pierwsze nie znosił spóźnień i nie szanował nie punktualnych ludzi, a drugim powodem było to, że wolał aby ta kobieta jego szukała a nie on rozglądał się za nieznajomą. Jonathan zajął miejsce przy stoliku oddalonym od drzwi wejściowych, zamówił kawę i czekał. Punktualnie o 17 w drzwiach stanęła kobieta w wieko około 40 lat ubrana w bardzo elegancki grafitowy kostium. Rozejrzała się po sali i pewnie skierowała kroki w kierunku jego stolika, kiedy się zbliżyła Jonathan wstał.
- Dzień dobry panie Garet nazywam się Joanna - powiedziała podając mu dłoń
- Dzień dobry -odparł – czemu zawdzięczam to spotkanie – dodał lekko rozdrażnionym głosem.
- Jeszcze raz przepraszam, że niepokoję, ale muszę zwrócić się do pana o pomoc. Jednak zanim przejdziemy do sedna należy się panu wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. Otóż jak pan się słusznie domyśla nasze spotkanie jest wynikiem ostatnich wydarzeń, w których brał pan udział łącznie z pobytem na wyspie i jej spektakularnym opuszczeniem. Ale muszę zacząć od początku. Jak pan wie w przestrzeni kosmicznej są miliardy gwiazd jednak tylko ich niewielki procent posiada planety, jeszcze mniej jest planet na których warunki sprzyjają powstaniu życia zwłaszcza w tak rozwiniętej formie jak tutaj. Wprawdzie wasza cywilizacja stoi na bardzo niskim stopniu rozwoju ale pomimo tego wy ludzie jak i wasz świat stanowi bardzo atrakcyjny kąsek dla innych. Dlatego też już od bardzo dawna jesteście bacznie obserwowani a nawet niektórzy bardziej lub mniej ingerują w wasze życie. I tutaj dochodzimy do meritum. Otóż w ostatnim czasie znacznie nasiliły się oddziaływania na was pewnej cywilizacji co spotkało się ze znacznym sprzeciwem pozostałych członków rady. Dlatego zostałam wysłana aby poprosić pana o pomoc w odnalezieniu i unieszkodliwieniu powstałej tutaj tak zwanej „rady dwudziestu”.
Jonathan milczał a jego oczy pewnie zrobiły się wielkości talerzyków deserowych ponieważ Joanna po chwili parsknęła śmiechem.
- Pani mnie wkręca prawda? To jakiś żart.
- Nie wiem, że to brzmi bardzo dziwnie ale to wszystko prawda.
- Jeśli tak to rozumiem,że jest pani kosmitką ciekawe czy potrafi pani to udowodnić- powiedział ze śmiechem Jonathan dyskretnie się rozglądając za ukrytą kamerą.
- Bardzo nie lubię określenia kosmita to brzmi trochę obraźliwie a jeśli chce pan dowód to proszę!
Wyciągnęła z kieszeni płaskie pudełeczko podobne do pilota od alarmu samochodowego nacisnęła jeden przycisk i nagle wszyscy ludzie w kawiarni zamarli, jak na fotografii zrobionej w ruchu.
- Co pani zrobiła?
- Nic wielkiego włączyłam pole martwego czasu.
- Czego? Przecież nic takiego nie istnieje !
- Och istnieje tylko wy o tym jeszcze nie wiecie. Teraz mi pan wierzy?
- Nie jestem pewien. Ale proszę to wyłączyć.
- Dobrze – nacisnęła guzik i wszyscy zachowywali się znów normalnie jak gdyby nic się nie stało- co do mnie to wyglądam trochę inaczej niż mnie pan postrzega, ale uznałam, że w tej postaci łatwiej będzie nawiązać mi kontakt z ludźmi.
- Całkiem dobrze to pani wyszło- mruknął Jonathan- ale czy to znaczy,że opanowała pani ciało jakieś kobiety tak jak to czasem przedstawiają w literaturze fantastycznej?
- Och nie po prosty wasze zmysły są raczej prymitywne i łatwo je oszukać.
- Załóżmy,że daję wiarę temu co mi pani mówiła, ale proszę odpowiedzieć na dwa pytania. Po pierwsze wspomniała pani o jakieś „radzie” i „pewnej cywilizacji” proszę uściślić te określenia kto to jest i jakie macie macie zamiary?
- Mówiłam,że życie we wszechświecie jest zjawiskiem rzadkim, ale istnieją istoty rozumne i to znacznie starsze od was. Wasza planeta jest jeszcze bardzo młoda podobnie jak cała galaktyka. Kiedyś wysoko rozwinięte cywilizacje zmuszone do porzucenia swoich światów utworzyły związek i połączyły siły w celu poszukiwania innych planet naddających się do zamieszkania. Jak uda się znaleźć taki układ gwiezdny to trzeba go otoczyć opieką a czasem zaadaptować do zamieszkania. Nie ma problemu jeśli planeta jest pozbawiona życia rozumnego. Wasza ziemia jest bardzo piękna i bardzo przyjazna dlatego w konfederacji wytworzył się rozłam. Ponieważ wasz gatunek ma dziwne skłonności do samounicestwienia, pewna partia postanowiła przejąć nad wami kontrolę, natomiast większość nie wyraża na to zgody stosując zasadę nie ingerencji.
- Rozumiem,że pani należy do tej drugiej frakcji.
- Tak dlatego właśnie potrzebujemy pańskiej pomocy. Sami nie możemy ingerować. Poza tym nie potrzebujemy zaognienia wewnętrznych sporów.
- Rozumiem potrzebujecie kogoś kto odwali za was całą brudną robotę a wy będziecie udawać, że nic wam o tym nie wiadomo.
- Ostatecznie bronimy wszej cywilizacji przed zagładą!
- Może trzeba nas bronić przed nami samymi. Nie zastanawiała się pani nad tym?
- My ufamy,iż ludzie wreszcie sami dojdą do wniosku,że największym darem jest życie i zaniechają wszelkich wojen i konfliktów!
- Bardzo to patetycznie zabrzmiało – odparł sarkastycznie Jonathan- ale proszę mi odpowiedzieć Brengold był jednym z was ?
- Nie był człowiekiem tylko całkowicie oddanym swoim przełożonym. Antagoniści udostępnili mu pewną technologię dzięki której zachowywał swój wygląd i kondycję.
- A to co znajdowało się w podziemiach tego budynku?
- To tylko maszyna twór całkowicie sztuczny urządzenie biomechaniczne oparte na budowie waszego czyli ludzkiego mózgu. Bardzo rozwinięta maszyna licząca.
- Trochę mnie pani uspokoiła. A teraz drugie pytanie . Dlaczego właśnie ja? Dlaczego wybraliście mnie?
- Myślałam, że zapyta pan o coś innego. Naprawdę nie domyśla się pan? Przecież zmienił pan tożsamość a nie pamięć prawda? Był pan wystarczająco długo agentem służb specjalnych, aby mieć odpowiednie przygotowanie do tej pracy. Ponadto nie bez znaczenia była zmiana tożsamości. Zgodnie z teorią liczb podsuniętą panu przeze mnie a rozwiniętą w pamiętnym artykule pana nie dało się całkowicie kontrolować. Dlatego wybór padł na pana Jonathanie.
- Czy muszę dać odpowiedź teraz czy pozwoli mi pani się zastanowić- Jonathan zapytał po dłuższej chwili milczenia.
- Oczywiście nie oczekuję odpowiedzi natychmiast. Pozwolę sobie zatelefonować jutro wieczorem. A teraz do zobaczenia. Życzę spokojnej nocy!
Jonathan po wyjściu Joanny jeszcze chwilę siedział przy stoliku. Wrócił do mieszkania. Stary zegar wybił godzinę 21. Sięgnął po telefon i wybrał znajomy numer.
- Słucham – odezwał się kobiecy głos.
- Cześć Elena! Mam dla ciebie i Eryka propozycję spotkajmy się jutro w moim laboratorium dobrze?
- Coś się stało? Masz taki zmieniony głos.
- Nie ale ciekawi mnie czy chcielibyście jeszcze raz uratować świat ?
   

środa, 3 września 2014

TOTALNA INWIGILACJA XV


                                                              ROZDZIAŁ XV

Jonathan spokojnie poszedł na najwyższe piętro budynku. Tutaj też nie było strażników. Za bardzo tu spokojnie – pomyślał. Zatrzymał się przed drzwiami gabinetu Brendolda. Wziął głęboki oddech i trzymając w wyciągniętej ręce broń energicznie otworzył drzwi.
- Jonathan Garet- głośno odezwał się Brengold siedzący jak zwykle za biurkiem- czekałem na ciebie wejdź proszę dalej - sztucznie silił na uprzejmość. Jonathan wszedł dwa kroki do środka i w tym momencie poczuł na skroni chłodny dotyk metalu.
- Zabierz proszę broń naszemu przyjacielowi, paralizator także- zwrócił się do człowieka celującego w Jonathana. Ten przesunął się do przodu . Jonathan odwrócił głowę i rozpoznał Eryka.
- Rozumiem, że mnie okłamałeś, ostatecznie jesteś lojalnym pracownikiem i wykonujesz polecenia swojego szefa, ale że okłamałeś kobietę, która darzy cię miłością to już stawia cię Eryku w bardzo złym świetle- Jonathan zwrócił się do strażnika.
- Nie przesadzaj Garet ta kobieta szybko zrozumie jakim błędem było uleganie twoim namowom.
- Pewnie tak szkoda tylko, że nie będzie mogła tego powiedzieć. Bo martwi przeważnie niewiele mówią- odparował Jonathan a widząc lekkie drżenie mięśni twarzy Eryka dodał złośliwie- ale tą kwestię omówicie sobie później sami.
- Masz rację ty Jonathanie raczej zastanów się nad swoim położeniem. Osobiście nie chciałbym być na twoim miejscu. Ponieważ postanowiłem dokończyć zlecone mi zadanie i jednak doprowadzić do twojej śmierci. A jednak nie jesteś taki inteligentny za jakiego się uważasz tak łatwo pozwoliłeś sobą manipulować. Wprawdzie na samym początku jak użyłeś tego swojego preparatu powodującego zakłócenie pracy czujników to trochę mnie zaskoczyłeś, ale dalsze twoje działania były bardzo przewidywalne. Sam widzisz jak łatwo kierować ludźmi wszystko da się obliczyć każdy twój ruch był zaplanowany przeze mnie. Pomimo,iż nie w pełni mogłem cię obserwować postępowałeś dokładnie tak jak chciałem Jonathanie!
- Więc zabijesz mnie wbrew zaleceniom swoich przełożonych?
- Radzie Dwudziestu się spokojnie wytłumaczę. Twoje zachowanie jest wielce naganne. Pomyśl wtargnąłeś do najbardziej strzeżonego pomieszczenia zabiłeś jednego z techników całkiem niewinnego człowieka i dwóch strażników. Uszkodziłeś zamek cyfrowy ( mam nadzieję,że już się udało go otworzyć ) i zepsułeś kosztowne urządzenia do monitoringu, a na koniec groziłeś mi bronią i tylko szybka reakcja mojego szefa ochrony uratowała mi życie. Bardzo ładny scenariusz i na dodatek zgodny z prawdą - roześmiał się Brengold.
- No tak trochę namieszałem ale jak się wytłumaczysz, że jednak mnie nie upilnowałeś i zniszczyłem to co dla was najważniejsze- ten twór zamknięty w przezroczystym słoju ? Pewnie za chwilę zaczniesz odczuwać niepokój a jeśli do tej pory jeszcze nie zastanowiło cię to, że nie udało się twoim pracownikom przywrócić porządku to muszę cię uświadomić, iż raczej to nie będzie możliwe ponieważ zrobiłem wszystko co w mojej mocy aby „to” zniszczyć.
- Co ty zrobiłeś – wrzasnął Brengold zrywając się z fotela – ty idioto co zrobiłeś ! Jeśli mówisz prawdę to nie zdajesz sobie sprawy co narobiłeś to „coś” ten jak go nazwałeś TWÓR to żywa istota ! Najwyższa forma inteligencji z jaką mogłeś się spotkać! A ty ją chcesz zabić !
- Podejrzewałem to i mam nadzieję,że już nie uda wam się uratować tej istoty. Powiedz to jakiś biokomputer ? Kto to stworzył ? Odpowiedz przecież i tak nikomu nie powiem nie będę miał okazji.
- Nie nigdy się tego nie dowiesz! -Brengold z powrotem usiadł na fotelu- zastrzel go Eryku. Już dawno powinienem wydać ten rozkaz.
Jonathan stojąc tyłem do strażnika usłyszał strzał- To już koniec -pomyślał zamknął oczy ale o dziwo nic nie poczuł. Otworzył oczy i zobaczył na piersi Brengolda rozrastającą się ciemno czerwoną prawie czarną plamę. Jonathan zbliżył się do rannego tamten skierował na niego wzrok. W jego oczach malowało się ogromne zdziwienie nie było w nich widać bólu ani żalu tylko zdziwienie.
- Jak to ? nie rozumiem ? – wyszeptał
- Czynnik ludzki – odparł Jonathan – czynnik ludzki nie wszystko da się obliczyć i przewidzieć – teraz patrząc na umierającego i jakby nagle postarzałego człowieka zrobiło się mu żal.- Szkoda ,że tak to musi się skończyć – dodał cicho.
- Nie okłamałem pana profesorze i nigdy nie oszukam Eleny a pan nie jest już moim szefem- zwrócił się do martwego teraz Brengolda.
- Chodźmy czas się stąd zabierać- powiedział Jonathan kierując się do drzwi. Wyszli z gabinetu zamykając za sobą starannie drzwi. Przechodząc obok pomieszczenia strażników Eryk zajrzał.
- To pańska robota – zapytał wskazując na ciała leżące w pokoju- czy to było konieczne ?
- Próbowali zniweczyć mój plan więc trzeba było ich usunąćzimnym głosem odparł Jonathan.
- Jest pan niebezpiecznym człowiekiem, to może się przydać – dodał oddając pistolet.
- Mam nadzieję, że nie będzie potrzebny.
Wyszli na zewnątrz. Na środku placu stał śmigłowiec. Obok maszyny zebrała się grupka ludzi naukowcy, kilku strażników oraz kilka innych osób. Kiedy podeszli Jonathan zwrócił się do Eleny.
- Mieliście być gotowi do startu, dlaczego nie robisz tego o co cię proszę.
- Przecież nie mogliśmy was zostawić ! Zaraz możemy startować -powiedziała szybko wskakując na fotel pilota.
- Teraz już się nie musimy spieszyć. Wszystko skończone. Brengold nie żyje , a superkomputer jest uszkodzony. Trzeba wywieźć stąd wszystkich ludzi elektrownię wyłączyć a budynek główny zamknąć na głucho, żeby nikt tutaj nic nie znalazł.
- Elektrowni atomowej nie można tak sobie wyłączyć – powiedział jeden z techników-to zbyt skomplikowane i niebezpieczne.
- Na pewno jakoś da się to zrobić- odparł Jonathan lekko poirytowany- proponuję, żeby strażnicy zebrali wszystkich ludzi tutaj mówcie, że nastąpiła awaria w elektrowni i grozi nam promieniowanie to nie będą zwlekać a wy spróbujcie jednak to wyłączyć a najlepiej uszkodzić tak , aby nie dało się tego naprawić. Kto jeszcze umie tym polecieć?- zwrócił się do Eleny.
- Prawie wszyscy strażnicy mają licencję pilota.
- To świetnie dobierz sobie ludzi i za dwie godziny wszyscy mają byś gotowi do ewakuacji. Postarajcie się proszę. Mam wrażenie , że dalsze pozostawanie na tej wyspie staje się niebezpieczne. Chodź Eryku mamy jeszcze jedną sprawę do załatwienia w głównym budynku.
Weszli do budynki i skierowali się do laboratorium chemicznego.
- Co pan zamierza profesorze – zapytał Eryk
- Mam zamiar podpalić ten gmach wprawdzie na dolne poziomy ogień się nie dostanie ale tutaj na poziomie mieszkalnym ma sporo materiału do strawienia. Mam zamiar zrobić coś w rodzaju zapalnika chemicznego a potem spowodować eksplozję w laboratorium dla zwiększenia efektu postaraj się o kilka baniek benzyny na pewno macie gdzieś skład paliwa.
- Przeraża mnie pan nie spodziewałem się u pana takich talentów.
- Jak to przecież jestem chemikiem potrafię zmieszać kilka substancji o różnych właściwościach – roześmiał się Jonathan.
- Nie o takim talencie mówię tylko o zdolnościach destrukcyjnych.
- Jednak niezbyt dokładnie sprawdzaliście mój życiorys. Ale potem o tym porozmawiamy teraz idź poszukaj mi paliwa i dopilnuj aby wszyscy opuścili ten budynek.
Po kilku chwilach Eryk wszedł niosąc dwa trzydziestolitrowe pojemniki z benzyną.
- Tyle wystarczy ? - zapytał.
- Musi. Nie ma czasu na przynoszenie większej ilości. Teraz pomóż ludziom się ewakuować i pospiesz elektryków,żeby wygasili reaktor.
- Jednego nie rozumiem profesorze, dlaczego się tak pan spieszy przecież godzina czy dwie teraz nie robią różnicy !
Jonathan przerwał na chwilę mieszanie jakiejś substancji.
- Czy ty Eryku udajesz czy naprawdę nie rozumiesz. Przecież Brengold wyraźnie powiedział,że nie jest samodzielną jednostką tylko stanowi część większego systemu.
Jak myślisz, czy pozostali członkowie jak to nazwał „rady dwudziestu” nie wiedzą,że coś się tu wydarzyło ? Myślisz , ze nie są gotowi przysłać tutaj kompanii najemników zdolnych odpowiednio ukarać winnych tego zamieszania? Ja wiem,że to tylko kwestia czasu. Więc do cholery jasnej nie marudź tylko zrób to o co cię proszę dobrze ? Aha nie zapomnij o strażniku w moim pokoju i tych na dole trzeba ich zabrać z budynku zanik nastąpi wybuch.
- O tym nie pomyślałem – mruknął Eryk pospiesznie wychodząc. Jonathan przelał do plastikowego pojemnika zmieszaną substancję powoli postawił go na podłodze na której wysypał sporą ilość żółto- burego proszku. Następnie rozlał dookoła benzynę. Drugi pojemnik wylał na korytarz i otwierając szeroko drzwi pospiesznie wyszedł. Na zewnątrz pilot śmigłowca już rozgrzewał silnik. Wszedł do środka byli tu już Borys, Orst i dwóch techników z elektrowni za sterami siedziała Elena a na fotelu drugiego pilota Eryk.
- Gdzie reszta ? – zapytał Jonathan przekrzykując coraz głośniejszy ryk silników. Eryk wskazał na leżące na siedzeniu słuchawki i po chwili powiedział do mikrofonu.
- Ochroniarze i „komputerowcy” już odlecieli bardzo się spieszyli jak powiedziałem, ze z elektrowni nastąpił wyciek promieniotwórczy. Pozostali za chwile wystartują a my za 15 minut też możemy startować. Niestety profesor Jamare nie żyje- dodał smutno- powiesił się w swoim pokoju.
- Jak po niego poszedłem to już było za późno – dodał drżącym głosem Borys- może jakbym najpierw po niego poszedł.
- Nie obwiniaj się to starszy człowiek podejrzewam,że za długo tutaj przebywał i za bardo obawiał się powrotu do zwykłego świata jeśli ktoś może czuć się odpowiedzialny za jego odejście to tylko ja- Jonathan zamilkł.
- Włączyliśmy procedurę awaryjnego wygaszania reaktora – odezwał się jeden z techników z elektrowni ale obawiam się, że może jednak dojść do skażenia środowiska a przynajmniej wnętrza elektrowni a już na pewno nie da się jej ponownie uruchomić.
- To bardzo dobrze mam nadzieję,że nikt tego nie będzie próbował
- Możemy już startować odezwała się Elena.
Helikopter wzniósł się powoli w powietrze kiedy zataczał ponowne koło nad tą dziwną i jednocześnie piękną wyspą z okien głównego budynku wydostawał się czarny gęsty dym.

poniedziałek, 7 lipca 2014

TOTALNA INWIGILACJA XIV

                                                             ROZDZIAŁ XIV

Pewnie mnie już widzą i zaraz przygotują niezłe powitanie- pomyślał. Rozglądał się w windzie ale nie było tutaj żadnych drzwiczek w suficie ani w podłodze wszędzie lita blacha policzył przyciski pięter było ich 11. Pamiętał,że budynek jest trzy piętrowy a laboratoria są na poziomie minus jeden w takim razie powinien wysiąść jak winda zatrzyma się drugi raz ale tam na pewno będą już czekali więc postanowił,że wyjdzie znacznie wcześniej. Stanął w głębi z bronią gotową do strzału. Winda zatrzymała się ,ale nikogo nie było widać. Wyszedł ostrożnie się rozglądając. W korytarzu postanowił pójść schodami. Mijał kolejne poziomy i słyszał coraz większy ruch. Jacyś ludzie biegali ktoś wydawał szybko polecenia. Wreszcie dotarł do poziomu laboratoriów. Ostrożnie wyjrzał zza drzwi. W przejściu stał tylko jeden strażnik potężny facet trzymający w ręku policyjną pałkę. Jonathan ruszył w kierunku laboratorium Borysa.
- Stój -krzyknął strażnik – proszę natychmiast wrócić na do swojego pokoju !
- Muszę rozmawiać z profesorem Zawidowskym.
- To niemożliwe – strażnik podniósł ostrzegawczo pałkę do góry. Jonatan spokojnie wycelował paralizator i nacisnął spust. Grymas bólu odmalował się na twarzy ochroniarza i miękko spłynął na podłogę.
- I po co ci to było? Trzeba było pozwolić pogadać ze znajomym -powiedział Jonathan doskonale zdając sobie sprawę,że leżący człowiek już go nie słyszy. Otworzył drzwi laboratorium fizyka i nie wchodząc do środka zawołał.
- Borys !
- Nareszcie ktoś normalny – odezwał się naukowiec – wiesz co się dzieje? Zaraz po przyjściu do laboratorium zostałem zamknięty. Słychać było tylko jakieś krzyki i bieganinę. Teraz to ucichło takiego harmideru nie słyszałem od czasu kiedy tu się znalazłem.
- Wiem ktoś uszkodził ten „mózg” znajdujący się na najniższym poziomie i my to musimy wykorzystać trzeba wreszcie się zabierać poszukaj pozostałych i spotkamy się na zewnątrz ja idę po pilota naszego śmigłowca.
- Ale jazda kto mógł to zrobić? Ale przecież nie będą nas chcieli wypuścić!
- Borys rusz głową !!! weź swój paralizator i strzelaj do każdego kto będzie chciał was zatrzymać ! A swoją drogą to bardzo fajna zabawka załatwiłem już tym sprzętem czterech strażników tylko bateria chyba mi się kończy.
- Pokaż ! No jeszcze nie masz 30 procent mocy jak padnie to dam ci swoją.
- Spokojnie mam jeszcze Glocka i dodatkowy magazynek razem 34 naboje może wystarczy – roześmiał się złośliwie Jonathan- no idziemy szkoda czasu.
Borys ruszył w stronę laboratoriów żeby zebrać pozostałych naukowców a Jonathan skierował się w stronę wyjścia ponieważ jak się domyślał tam znajdowało się pomieszczenie monitoringu. Powoli wszedł na główny hol. Ku jego zdziwieniu i radości jednocześnie nigdzie nie widział ochroniarzy. Przed samym wyciem jedne drzwi były lekko uchylone i z tego pokoju słychać było podniesione głosy. Zbliżył się trzymając w ręku odbezpieczony pistolet.
- Pytam ostatni raz ty szmato! Powiesz co zrobiłaś czy mam ci wyłupić to niebieskie oko!
- Naprawdę nie wiem co się stało monitory błysnęły i zaraz zgasły- rozległ się znajomy kobiecy głos. Jonathan przysunął się do szpary w drzwiach i zobaczył stojącą pod ścianą Elenę a przed wielkiego draba trzymającego w ręku paskudny nóż.
- Nie kłam tylko ty i ten twój kochaś tak dobrze znacie system nie wiem dlaczego szef jeszcze was trzyma już dawno mówiłem,że powinniście pływać razem z rekinami zaraz po tym jak dowiedział się, że zwąchaliście się oboje z tym cwanym profesorkiem przywiezionym z wyspy jego też załatwię! Gadaj zaraz !!! A jak ty nie powiesz to wyciągnę tego twojego Eryka z elektrowni i on przywróci system !!
- Już wiem co zepsuła- rozległ się głos innego mężczyzny będącego poza zasięgiem wzroku Jonathana- możesz ją zbić nie będzie już potrzebna. Zaraz będzie podgląd.
- Chyba nie zdążysz mnie załatwić – powiedział zimno Jonathan stając w otwartych drzwiach. Potężnie zbudowany ochroniarz błyskawicznie się odwrócił w jego oczach przez moment widać było błysk zdziwienia, który natychmiast zastygł. Naukowiec strzelił i na czole strażnika pojawiła się czerwona plama.
- Zostaw- krzyknął do drugiego strażnika widząc jak tamten zrywa się z krzesła i łapie za broń leżącą obok. Znowu strzał i drugi strażnik z przestrzeloną szyją upadł na stolik przed monitorami. Elena stała z przerażeniem w oczach.
- Już po wszystkim chodź ze mną.
- Zabił ich pan profesorze – powiedziała wciąż przerażona.
- Groził ci i mnie również nie było innego wyjścia- w głosie Jonathana znów zabrzmiał ten zimy dźwięk – chodźże już, musisz odszukać Eryka i uciekajmy z tej przeklętej wyspy. Elena posłusznie skierowała się w stronę drzwi wyjściowych.
- A pan? - zapytała widząc,że Jonathan kieruje się z powrotem- gdzie pan idzie?
- Słuchaj wyjdź na zewnątrz odszukaj Eryka zbierzcie wszystkich naukowców i tych co będą chcieli z wami lecieć przygotujcie helikoptery, całe towarzystwo niech wsiądzie. Jak nie wyjdę za 20 minut to odlatujecie beze mnie zrozumiano! Ja mam tutaj jeszcze coś do załatwienia. W razie czego nie wahaj się użyć broni- podał jej pistolet zabrany martwemu strażnikowi – całkiem niezły ten Glock. Całkiem niezły- powiedział kierując się na piętro.
  

wtorek, 24 czerwca 2014

TOTALNA INWIGILACJA XIII

                                                     ROZDZIAŁ XIII

Jednakże niepokój Eleny udzielił się i jemu doskonale zdawał sobie sprawę,że Eryk prawdopodobnie miał duże kłopoty i to on właśnie był ich przyczyną. No cóż ryzyko wpisane w zawód -mruknął do siebie – ale jakoś go to nie uspokoiło. Zdążył już polubić tego młodego człowieka i w głębi duszy wiedział,że zrobi wszystko aby mu pomóc o ile to jeszcze możliwe. Jeśli Brendold dowiedział się o ich wycieczce na najniższy poziom to sytuacja Eryka była nie do pozazdroszczenia. Elena też sporo ryzykowała przychodząc tutaj. Chyba, że była to prowokacja. Wszystko mogło być zaplanowane, zniknięcie Eryka, rozmowa z Eleną, a nawet pokazanie mu tego „czegoś” na dole. Nie dać się zwariować- myślał- nie pozwolić się sprowokować, a jeżeli to nie prowokacje to chyba nie doceniłem Brengolda. Jonathan postanowił jednak poczekać kilka dni – zobaczymy co teraz zrobisz powiedział półgłosem do siebie i uspokojony usnął.
Następnego ranka obudził się już w lepszym humorze. Przez kolejnych kilka dni nie widział Eleny ani Eryka, spotykając się z naukowcami unikał rozmów na temat ucieczki w laboratorium, bardzo intensywnie pracował wykonując doświadczenia do niczego nowego nie prowadzące. Jednak cały czas dręczyła go myśl co dzieje się z Eleną i Erykiem. Ten względny spokój zwiastował nadchodzącą burzę. I niestety nie pomylił się. Minął już prawie tydzień więc Jonathan postanowił wprowadzić w życie swój plan. Tego wieczoru zabrał z laboratorium fiolkę zawierającą brunatną ciecz i sporą strzykawkę. Pewną trudność sprawiło mu przemycenie tych przedmiotów do pokoju ale jego „opiekun” już od pewnego czasu nie poświęcał zbyt wiele uwagi jego osobie. Następnego ranka obudził się trochę wcześniej niż zwykle. Szybko zjadł podane śniadanie a kiedy otworzyły się drzwi i stanął w nich strażnik Jonathan wycelował w niego paralizator nastawiony wcześnie na 60 procent mocy i nacisnął spust. Rozległ się suchy trzask i strażnik osunął się na podłogę. Naukowiec zaciągnął bezwładne ciało w kierunku łazienki odebrał broń - niezłego Glocka i dodatkowy magazynek. Związał wciąż nieprzytomnego strażnika i wyszedł zamykając drzwi.
Wychodząc pomyślał wprawdzie,że ten człowiek może umrzeć ale jakoś nie odczuwał z tego powodu wyrzutów sumienia. Skierował się w stronę windy,którą zjechał z do podziemi budynku w czasie wycieczki z Erykiem. Drzwi się otworzyły jednak kiedy wcisnął najniższy guzik winda nie reagowała. Ponownie nacisnął przycisk poziomu drugiego od końca. Tym razem drzwi się zamknęły i winda bezszelestnie ruszyła w dół. Stojąc w windzie Jonathan obserwował przesuwające się piętra zastanawiając się co zrobi jeśli ktoś będzie chciał się dosiąść, ale po chwili ciągnącej się nie współmiernie długo zatrzymał się na wybranym poziomie. Drzwi rozsunęły się cicho wyszedł ostrożnie się rozglądając. W korytarzu po jednej i drugiej stronie było kilkanaście drzwi najbliższe po jego prawej były otwarte. Jonathan ostrożnie zaglądnął do pomieszczenia była to jadalnia całkowicie pusta o tej porze. Nagle usłyszał kroki. Wsunął się za uchylone drzwi. W kierunku windy szedł człowiek ubrany w biały rozpięty fartuch raczej chuderlawy i przygarbiony o cerze w kolorze pustynnego pisku. Kiedy minął kryjówkę Jonathana ten wysunął się zza drzwi wyciągając z kieszeni pistolet. Mężczyzna gwałtownie się odwrócił.
- Co pan tu robi ? -zapytał rozdrażnionym głosem- Tutaj nie wolno panu przeby...
głos mu zadrżał ponieważ dopiero teraz zobaczył wycelowany w siebie pistolet.
- Spokojnie przyszedłem trochę pozwiedzać.
Jonathan sprawnie złapał technika za nadgarstek wykręcając mu rękę i wbijając lufę glocka w bok.
- Teraz zjedziemy sobie na najniższy poziom -powiedział
- Nie wolno panu ! Nie mam uprawnień-sprostował.
- Bzdura jesteś technikiem pracującym na najniższym poziomie. Idziemy – Jonathan popchnął technika wbijając mu silniej pistolet pod żebra.
- Może mnie pan zastrzelić ja nie pójdę!
- Nie żartuj strzelę ci w bok to zobaczysz jaki to ból kiedy będziesz umierał, dość tego heroizmu nie mam czasu na dyskusje z tobą, idziemy.
Teraz zakładnik posłusznie ruszył w kierunku windy. Dobrze że trafiłem na takiego cherlaka pomyślał Jonathan powinienem sobie z nim dać radę. Weszli do windy.
- Jedziemy na sam dół – powiedział Jonathan. Technik posłusznie wyciągnął identyfikator wsunął w szparę obok przycisków i nacisnął najniższy guzik.
- Co chce pan zrobić ? – zapytał drżącym głosem
- Jeszcze nie wiem mam zamiar zobaczyć co się tam znajduje. Winda zatrzymała się. Jonathan puścił technika lecz wciąż trzymał wycelowany pistolet .
- Idziemy dalej ! Zatrzymali się przed drzwiami do pomieszczenia z „komputerem”
- Otwieraj – władczym tonem powiedział Jonathan. Technik posłusznie wklepał kod w zamku szyfrowym i drzwi się otworzyły ukazując znany Jonathanowi już widok przezroczystej bryły wypełnionej dziwną substancją.
- Jeśli pan tam wejdzie to już nie opuści tego pomieszczenia – odezwał się technik – zaraz uruchomi się alarm i drzwi zamkną się automatycznie.
- Właśnie na to liczę a ty za dużo gadasz- Jonathan walnął człowieka kolbą pistoletu w skroń. Technik przewrócił się na podłogę. Jonathan zerwał z bezwładnego ciała identyfikator i wsunął do kieszeni fartucha. Wyciągnął strzykawkę i fiolkę z brunatną cieczą. Napełnił strzykawkę płynem, następnie spiesząc się odnalazł przezroczystą rurę doprowadzającą szarą substancję i z całą mocą wbił w nią igłę strzykawki wciskając jednocześnie tłoczek. Kiedy płyn ze strzykawki dostał się do środka ciecz zabarwiła się na fioletowy kolor i popłynęła w stronę świetlistego walca. Jonathan szybko wybiegł z pomieszczenia. Drzwi się zatrzasnęły a naukowiec wyciągnął paralizator i ustawiając na najwyższy poziom strzelił w zamek szyfrowy. Usłyszał trzask i z konsoli uniósł się błękitny dym. W tym momencie rozległ się przeraźliwy dźwięk syren. Teraz trzeba się „tylko”stąd wydostać – myślał naukowiec stając przed drzwiami windy. Nacisnął przycisk i nic. Dokładnie jeszcze raz oglądnął panel z przyciskami. Z tej strony nie nie było czytnika do którego można by użyć identyfikatora zabranego technikowi a piekielny dźwięk syreny nie pozwalał na usłyszenie czy mechanizm dźwigu pracuje na wszelki wypadek wyciągnął paralizator, sprawdził baterię i ustawił na połowę mocy. W tym korytarzu nawet nie ma się gdzie ukryć – mruknął Jonathan. Wtem drzwi windy rozsunęły się i zobaczył dwóch strażników z wyciągniętą bronią wystrzelił prawie na oślep z paralizatora. Niemalże widział przeskakującą białą iskrę i obaj mężczyźni osunęli się na podłogę.Wszedł do windy i nacisnął po kolei co trzeci przycisk. Dźwig ruszył do góry.







 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

TOTALNA INWIGILACJA XII

                                                            ROZDZIAŁ XII

Jonathan wracając do swojego pokoju miał już sprecyzowany plan działania. Teraz pozostało tylko czekać , kiedy znów skontaktuje się z nim Eryk ponieważ tyko on mógł zorganizować skuteczny sposób opuszczenia wyspy. Mam nadzieję,że to nie był blef z jego strony -Jonathan zaczął nawet głośno precyzować swoje myśli- a jeżeli tak to przynajmniej mogę wam trochę zaszkodzić- mruknął do siebie ściskając w kieszeni otrzymany przed chwilą paralizator. Tak rozmyślając doszedł do swojego pokoju. Otworzył drzwi i usłyszał znajomy głos ze środka pomieszczenia.
- Proszę nie zapalać światła panie profesorze !
Jonathan wszedł do środka zamknął drzwi i dopiero wtedy zaświecił lampę.
- Co cię sprowadza Eleno ?
-Panie profesorze nie wiem gdzie jest Eryk – rozpaczliwie odpowiedziała kobieta
- Nie denerwuj się opowiedz od początku co się stało.
- Dzisiaj miałam dyżur przed monitorami wie pan jaka to nuda siedzi się w małym pomieszczeniu o obserwuje co się dzieje na poszczególnych poziomach. W pewnym momencie zauważyłam, że Eryk idzie w kierunku gabinetu szefa. Nie było to nic dziwnego, ponieważ dosyć często jako kierownik ochrony bywał wzywany do pana Brengolda. Jednakże dzisiaj było widać,że jest trochę podenerwowany. Coś musiało się wydarzyć. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo potem do gabinetu wszedł Karl wie pan ten wysoki strażnik chyba z pochodzenia Niemiec bo ma taki dziwny akcent później Eryk w towarzystwie Karla wyszli od szefa i od tego czasu nie widziałam Eryka !
- Jak myślisz gdzie poszli ?
- Nie wiem chyba wyszli z budynku monitoring tego nie obejmuje a ja nie mogłam opuścić stanowiska. Panie profesorze wiedziałam, że czegoś się domyślają. Najpierw mnie przenieśli do działu monitoringu , potem zniknięcie Eryka. Mogłam spokojnie robić swoje ale pan chciał uciekać a ja posłuchałam ! I tak nic z tego szef się nas pozbędzie a pan i tak nigdzie nie ucieknie a jak będzie pan próbował to i pana zabiją.
Elena się rozpłakała.
- Opanuj się – spokojnie powiedział Jonathan- wydaje mi się,że to prowokacja ze strony Brengolda. Mówiłem ci, że trzeba uważać nie tylko co się mówi , ale również na swoje zachowanie a nawet myśli. Doskonale wiesz że wszyscy tutaj są stale obserwowani i kontrolowani nie tylko przez współpracowników ale również przez to „coś” co znajduje się na najniższym poziomie. Brengold doskonale zdaje sobie sprawę,że ja nie będę siedział z założonymi rękami zresztą niedawno rozmawiałem z nim i wcale nie ukrywałem, że będę próbował ucieczki. Dlatego każdy kto ma styczność ze mną jest pod szczególnym nadzorem. Z drugiej zaś strony na pewno dowiedział się również, że ty z Erykiem za często jak na jego rozum się spotykacie a takie zachowanie nie jest dobre dla zachowania dyscypliny. Więc wydaje mi się,że tą sytuację można wyjaśnić na dwa sposoby. Po pierwsze: Brengold wysyłając gdzieś twojego przyjaciela chce was rozdzielić a jednocześnie odizolować ode mnie i w ten sposób łatwiej was kontrolować a po drugie domyślając się co ja zamierzam zrobić próbuje sprowokować moje działanie mniemając iż zaryzykuje ucieczkę bez przygotowanego planu. Dlatego proszę cię o spokój nie popadajmy w panikę. Jestem przekonany, że Erykowi nic nie grozi i niedługo się zobaczycie nawet Brengold nie pozbyłby się tak dobrego pracownika ! A teraz powiedz mi czy ty umiesz pilotować śmigłowiec?
- Oczywiście przeszłam odpowiednie szkolenie. Tak samo jak wszyscy strażnicy tutejszego ośrodka.
- A teraz bardo ważne pytanie czy w razie jakichś nieprzewidzianych wypadków mogę na ciebie liczyć ?
- Tylko wówczas kiedy obieca mi pan, że odnajdziemy Eryka! Bez niego nigdzie się nie ruszam!
- Tak myślałem. W takim razie jak najszybciej musisz się dowiedzieć gdzie jest twój przyjaciel. A teraz idź już muszę odpocząć ja także miałem dzisiaj trudny dzień dobranoc.
Elena wyszła z pokoju a Jonathan położył się spać przedtem jednak jak zwykle rozpylił swój specyfik w pokoju dzięki temu już od wielu dni nie dręczyły go koszmary i mógł spokojnie rozmyślać.

środa, 19 marca 2014

TOTALNA INWIGILACJA XI

                                                              ROZDZIAŁ XI

Wracali pospiesznie na poziom mieszkalny. Dopiero po dłuższej chwili Eryk zapytał
- Co pan o tym myśli profesorze ?
- Jestem zaszokowany tym co zobaczyłem. Wyobrażałem sobie jakiś superkomputer w sterylnym pomieszczeniu o ogromnej mocy obliczeniowej ale zwykłą maszynę a to co tam jest to żywa istota na pewno nie jest to urządzenie zbudowane przez ludzi !
Kto jeszcze oprócz mnie to widział ?
- Na pewno profesor Jamare. On był tutaj od samego początku. Poza nim tylko technicy z obsługi, paru strażników i oczywiście nasz szef Brengold. Chciałem ,żeby pan to zobaczył z dwóch powodów. Po pierwsze musi pan widzieć z czym albo z kim mamy do czynienia a po drugie ciekawi mnie co pan o tym sądzi ?
- Nie wiem co myśleć. Na razie mam mętlik w głowie ale czy pan również zauważył,że wchodząc do tego pomieszczenia ma się wrażenie jakby ktoś się nam przyglądał, że jesteśmy pod obserwacją ?
- Oczywiście! Za każdym razem , kiedy tam idę mam wrażenie, że to coś ta istota patrzy na mnie i czyta w moich myślach. Dlatego nie lubię tam chodzić i robię to tylko wtedy, kiedy muszę.
- Teraz nie dziwię się Akiro Jamare, że zawsze mówi o tej istocie mózg a nie używa słowa komputer – powiedział głośno Jonathan a w myślach dodał i dlatego był taki przestraszony kiedy wspomniałem o tym, że każdą maszynę można oszukać.
Po powrocie do pokoju Jonathan nie mógł długo zasnąć. Zdał sobie sprawę,że po tym co zobaczył musi znacznie przyspieszyć swoje działanie. Ta istota znajdująca się w podziemiach instytutu emanowała jakąś nieokreśloną mocą i była to siła bardzo nieprzyjazna. Kiedy się zbliżył do tego szklanego pojemnika niemal fizycznie odczuł zło i natychmiast pojawiła się u niego trudna do opanowania agresja.
Trzeba to zniszczyć za wszelką cenę -pomyślał- nie można pozwolić, aby taki osobnik kontrolował ludzi. A swoją drogą ciekawe jak się tutaj znalazł i co za organizacja za tym stoi ? Tej nocy natłok myśli długo nie nie pozwalał mu zasnąć.
W miarę upływu czasu wszystko zaczęło się układać. Początkowe niejasne podejrzenia zmieniały się w pewność. Jego artykuł, który traktował jako żart,a który tak poruszył Brengolda i jego organizację,że postanowili się go pozbyć co im się zresztą udało. To dziwne miejsce całkowicie odizolowane od świata. Ogromna elektrownia jądrowa uruchomiona tylko po to aby zasilać ten dziwny twór znajdujący się w podziemiach budynku, oraz dziwne słowa osoby odpowiedzialnej za ten kompleks „ Rada dwudziestu kontroluje już prawie całą ludzkość to my decydujemy co robią poszczególni ludzie potrafimy wpływać na ich decyzje. Każdego z osobna i całych grup społecznych”. Już świtało zanim Jonathan zapadł w sen a kiedy zbudził go dzwonek już podjął decyzję. Należy się spieszyć – pomyślał- nie ma czasu do stracenia.
Tego dnia po obiedzie kiedy wszyscy naukowcy przeszli do biblioteki Jonathan zagadnął Borysa.
- Mówiłeś kiedyś, że pracujesz nad jakąś bronią jak daleko posunięta jest twoja praca ?
- Dzisiaj właśnie skończyłem drugi egzemplarz – Borys z dumą wyciągnął z kieszeni niewielki przedmiot przypominający stary telefon komórkowy prostokątne pudełko wykonane z tworzywa wyposażone w dwa przyciski i jakieś pokrętło oraz wystającą jakby krótką antenką zakończoną metalową kulką.
- Co to takiego ?
- Ja nazwałem to elektroparalizator !
- Nie jest to nowatorskie urządzenie – trochę złośliwie powiedział Jonathan -ale jeśli działa to może być.
- Jeszcze nie znasz jego działanie a już krytykujesz -oburzył się Borys- nie jest to zwykły paralizator ten działa na odległość do 5 metrów. Wcale nie musisz podchodzić blisko do ofiary, wystarczy,że wycelujesz, naprowadzisz promień lasera na przeciwnika najlepiej w jakieś nie osłonięte miejsce i naciśniesz ten czerwony przycisk zobacz ! To mówiąc Borys włączył urządzenie, skierował plamkę lasera na Orsta stojącego po przeciwnej stronie pokoju i nacisnął guzik rozległ się cichutki suchy trzask. Orst aż podskoczył i złapał się za kark.
- Aj coś mnie ukuło aż mnie ciarki przeszły !!!
- Przepraszam. To moja wina -skruszony powiedział Borys- chciałem zademonstrować działanie mojego wynalazku Jonathanowi i ty posłużyłeś za królika.
- Trochę słabo działa- powiedział Jonathan. Teraz dwaj pozostali naukowcy podeszli do fizyka.
- Słabo bo nastawiłem na minimum. Tym pokrętłem nastawiasz napięcie, tutaj masz podziałkę maximum to jest ok 800 000 volt jednorazowo można oddać 4 strzały potem trzeba odczekać ok 2 minut. Ja po jednorazowym naładowani tej baterii strzelałem największym napięciem 24 razy! I co teraz powiesz?
- Jestem pod wrażeniem- odparł Jonathan – czy można takie cacko pożyczyć ?
- Znaj moje serce to dla ciebie – Borys z dumą wręczył paralizator Jonathanowi.
- No to jesteśmy już częściowo uzbrojeni. Czas najwyższy na wprowadzenie mojego planu ucieczki w życie. Jutro wtajemniczę was panowie w szczegóły. Dobrej nocy !
Jonathan wyszedł z pokoju.
  

czwartek, 27 lutego 2014

TOTALNA INWIGILACJA X

                                                             


                                                                  ROZDZIAŁ X

Jonathan właśnie kończył śniadanie kiedy ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Stanął w nich ten sam strażnik ,który wczoraj zaprowadził Jonathana do gabinetu Brendolda.
Co za nieprzyjemny typ -pomyślał Jonathan a na głos powiedział.
- Kultura wymaga aby zapukać przed wejściem do czyjegoś mieszkania.
- Nie jest pan tutaj na wczasach – odburknął strażnik- nie puka się co więziennej celi panie Garet – dodał głośno się śmiejąc- idzie pan do pracy.
Jonathan powoli wstał i wyszedł z pokoju. Tego dnia przy obiedzie był wyjątkowo małomówny. Kiedy wszyscy przeszli do pokoju wypoczynkowego Borys zapytał
- Co się z tobą wczoraj działo ?
- Miałem szczerą rozmowę z naszym gospodarzem- odparł Jonathan – dostałem oficjalne ostrzeżenie. Mam nie organizować rebelii tylko zająć się pożytecznymi doświadczeniami chemicznymi. W przeciwnym razie zostanę wyeliminowany.
- I co teraz ? – przestraszony zapytał Akiro.
- Nic oznajmiłem Brengoldowi , że nie zmienię swojego postępowania – roześmiał się Jonathan – oznacza to jednak,że ktoś życzliwy powiadomił naszego gospodarza o naszym spisku. Oznacza to,że musimy być trochę ostrożniejsi. Na wszelki wypadek bądźcie panowie przygotowani na jakieś zdecydowane działania. Na razie proponuję robić swoje i nie przejmować się zanadto groźbami. A teraz do widzenia panom.
Jonathan poszedł do swojego pokoju, a za nim jego nowy „opiekun”. Póżnym wieczorem ktoś cicho zapukał do drzwi.
-Proszę.
- Dobry wieczór – w drzwiach stał Eryk- chcę panu coś pokazać profesorze. Proszę ze mną. Po drodze będziemy mogli swobodnie porozmawiać, dzisiaj przy monitoringu dyżur pełni Elena więc możemy czuć się swobodnie.
Jonathan założył wygodną bluzę dresową i wyszedł z Erykiem.
- Czego chce się pan dowiedzieć ? – zapytał Eryk na korytarzu.
- Proszę powiedzieć ile jest osób w tym kompleksie?
- Jest tutaj 30 strażników, 5 techników zajmujących się mózgiem tak nazywamy ten superkomputer 4 ludzi w elektrowni jądrowej obok 2 pokojówki i 4 osoby przygotowujące posiłki.
- Na kogo możemy liczyć w razie próby ucieczki ?
- Myślę,że na pewno na 6 osób z ochrony czterech kolegów i dwie kobiety. Z technikami z elektrowni także mam dobre kontakty, ludzie z obsługi są raczej neutralni i nie będą przeszkadzać natomiast grupa 10 strażników i komputerowcy są całkowicie oddani Brengoldowi. Strażnicy to straszne zabijaki i na pewno nie przepuszczą ewentualnej rozróby. A technicy komputerowi zachowują się jak w amoku. Mało mówią chodzą jak nawiedzeni. Podejrzewam,że tak działa stałe przebywanie w pomieszczeni z komputerem.
- Jak się kontaktujecie ze światem zewnętrznym ?
- Są tutaj trzy śmigłowce. Dwa małe te, które widziałeś na wyspie i jeden wielki rosyjski MI pasażerski bardzo rzadko używany. Co drugi dzień jeden ze śmigłowców leci na sąsiednie wyspy po prowiant , ponieważ tutaj nie mogą lądować samoloty z kontynentu.
- Czy ktoś z was umie pilotować helikopter ?
- Jasne wszyscy strażnicy mają licencje pilota.
- Policzmy rozkład sił. Po stronie Brengolda 10 uzbrojonych strażników plus 5 techników komputerowych po naszej stronie 7 ochroniarzy, 4 naukowców z których tylko ja i Borys potrafimy posługiwać się bronią oraz 4 ludzi z elektrowni ,którzy też pewnie będą chcieli się stąd wyrwać. Wszystko będzie zależało od tych 13 niezdecydowanych strażników posiadających broń. Aby mieć możliwość ucieczki musimy zrobić sabotaż. Trzeba zająć czymś ludzi Brengolda.
Jonathan cały czas zastanawiał się gdzie Eryk go prowadzi. Po minięci drzwi do laboratoriów kierowali się na niższe poziomy, co pewien czas mijali drzwi zabezpieczone zamkiem szyfrowym. W pewnym momencie Eryk powiedział
- Znajdujemy się bezpośrednio przed pomieszczeniem w ,którym znajduje się superkomputer. Aby tutaj wejść trzeba znać zmieniany codziennie kod. Kody te zna tylko trzech ludzi Brengold, technik mający tego dnia dyżur i szef zmiany strażników. Dzisiaj ja pełnię tą funkcję. Mamy mało czasu po 10 minutach w gabinecie szefa zapali się lampka otwarcia drzwi. Sam ustawiłem to opóźnienie dlatego musimy się wyrobić w 9 minut !
Jonathan zauważył,że przy tych drzwiach na zamku szyfrowym nie było cyferek ani literek jak na poprzednich tylko jakieś dziwne znaki złożone jakby z pisma klinowego.
- A co to za znaki ? - zapytał
- To podobno starożytny alfabet. Zna go tylko Brengold. Ja sobie zrobiłem zdjęcie hasła – powiedział Eryk wyciągając mały prosty aparat cyfrowy.
Eryk włączył stoper i szybko wpisał zaszyfrowany kod. Drzwi otworzyły się z cichym szumem. Weszli do wielkiej okrągłej rzęsiście oświetlonej sali. Na środku stał wielki sześcian z grubego szkła o długości boku około 5 metrów. W jednej ścianie wbudowane były drzwi bez klamki i bez zamka. Taka szklana płyta na zawiasach. Wewnątrz szklanego pomieszczenia na postumencie z jakiegoś tworzywa stał transparentny walec. Na posadzce wyłożonej śnieżnobiałymi płytkami było pełno kabli splecionych w wiązki grube na 10 centymetrów. Oraz kilka rur z przezroczystego tworzywa wypełnionych zielonym i różowym płynem a jedną płynęła jakaś szaro-brunatna ciecz. Wszystkie przewody przed jedną ścianą ze szkła wchodziły w podłogę aby pojawić się po drugiej stronie i w jakiś dziwny sposób były podłączone do dziwnego walca. Dziwnego ponieważ wypełnionego szaro – świetlistą substancją, w której co chwila pojawiały się jakieś błyski.
- No i jakie wrażenia – zapytał Eryk
- Kolosalne ! To jest chyba najlepsze słowo. Teraz wiem dlaczego mówicie na „TO”
mózg. To nie jest komputer mam wrażenie, że to żywa substancja a te błyski odzwierciedlają procesy myślowe. Nie jestem biologiem, ale znam się trochę na biochemii to wygląda jak mieszanina biopolimerów. Jak to działa ?
- Nie wiem. Wiem tylko, że potrzebuje ogromnej ilości energii oraz chłodzenia specjalną substancją.
- Czy można tam wejść ?
- Nie te drzwi może otworzyć tylko szef i proszę nie pytać w jaki sposób tylko jeden raz widziałem jak tam wchodził. Po prostu stanął przed drzwiami i one się otwarły.
Ale musimy już wychodzić zostało nam 2 minuty !
- Jeszcze chwilkę ! Te przewody z płynem to nie chłodzenie ! To coś dziwnego!
- Idziemy !
Eryk prawie siłą wyprowadził Jonathana.

poniedziałek, 17 lutego 2014

TOTALNA INWIGILACJA IX

                                                                 
                                                       ROZDZIAŁ IX
Nazajutrz Jonathan zajadając smaczne śniadanie podane przez pokojówkę ( już wiedział kto przynosi rano śniadanie i sprząta jego pokój w czasie jego nieobecności ) kobietę po czterdziestce prawdopodobnie pochodzenia latynoskiego. Usłyszał delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę – zawołał
- Dzień dobry – powiedziała wchodząc Elena- przepraszam, że przeszkadzam ale muszę z panem porozmawiać profesorze.
- Zapraszam na śniadanie sam wszystkiego nie zjem – uśmiechnął się Jonathan.
- Dziękuję przyszłam wcześniej ponieważ musimy poważnie porozmawiać.
- Zamieniam się w słuch !
- Proszę nie żartować. Kilka dni temu zapytał mnie pan czy nie chcę czegoś zmienić w swoim życiu. Otóż rozmyślałam dużo o naszej rozmowie i stwierdziłam,że mam już dość pobytu tutaj. Właściwie tak samo jak pan jestem więźniem tego miejsca !
- Tylko z tą różnicą, że pani chodzi uzbrojona i w razie mojej nie suborynacji pewnie bardzo szybko przywołałaby mnie pani do porządku prawda ?
- Takie mam rozkazy. Ale nie jestem robotem mam rozum i mogę ich nie wykonać prawda ? Wiem,iż zamierza pan uciec razem z pozostałymi naukowcami. Czy jeśli zdecydowalibyśmy się wam pomóc zabrałby nas pan ze sobą ? I pomógłby nam się odnaleźć w normalnym świecie ?
- Nam ? To znaczy pani i komu jeszcze ?
- Mnie i Erykowi szefowi strażników. Poznał go pan Eryk przyleciał po pana na wyspę po katastrofie.
- Ach to ten małomówny facet w idealnie skrojonym garniturze spod którego wystawał paskudny pistolet – nie bez złośliwości odparł Jonathan.
- Nie zna go pan profesorze ! To bardzo porządny i dobry człowiek.
- Pewnie sama dobroć- mruknął – ale serio jeśli nam pomożecie się stąd wyrwać to ja pomogę się wam znaleźć w nowej rzeczywistości. Mam jeszcze przyjaciół i znajomych. Ostatecznie byłem cenionym pracownikiem potężnej firmy, oraz wykładowcą na uniwersytecie. Wprawdzie kilka osób byłoby zaszokowanych moim zmartwychwstaniem, ale chciałbym zobaczyć ich minę.
- Mam rozumieć,że pan się zgadza na naszą współpracę ?
- Oczywiście !
- Jak możemy pomóc ? Czy ma pan jakiś plan ucieczki ?
- Ooo za wiele chce pani wiedzieć. Nawet jakbym miał już sprecyzowany plan to i tak pani bym go nie wyjawił. Proszę się nie obrazić ale jeszcze nie ufam pani do tego stopnia. Proszę porozmawiać Erykiem i zorganizować nam spotkanie wszystkim trojgu. Muszę się jak najwięcej dowiedzieć o tum ośrodku. Ile tutaj jest osób, czym się zajmują, jaką broń mają strażnicy, w jaki sposób kontaktujecie się ze światem zewnętrznym i tak dalej. Wie pani gdzie mnie znajdzie. A teraz chodźmy do laboratorium mam bardzo dużo pracy.
Jonathan tego dnia nie mógł się skupić na pracy, wciąż wracał myślami do porannej rozmowy. Nie mam się nad czym zastanawiać – myślał- ostatecznie moja mała intryga zaczyna działać. Udało mi się zmobilizować naukowców i zdobyć niezłych sprzymierzeńców o ile oczywiście nie jest to gra ze strony Eleny i jej przyjaciela. Mam nadzieję,że mnie nie zdradzą. W każdym razie trzeba się mieć na baczności.
Po obiedzie jak zwykle spotkali się w bibliotece. Jonathan nalewając sobie kieliszek koniaku zwrócił się do towarzyszy.
- Wiecie panowie co by nie mówić o naszym pobycie tutaj to jednak nie potrafię sobie odmówić tej przyjemności – podniósł kieliszek napełniony bursztynowym płynem – za to chwała naszemu gospodarzowi. Ale teraz proszę mówić czego się wam udało dowiedzieć ?
- Nawiązałem nareszcie rozmowę z moim opiekunem – zaczął Borys- i dowiedziałem się,że przebywa tutaj nie licząc nas około 30 osób. Głównie ochroniarze , ale jest tutaj również 5 pracowników naukowych takiego określenia użył Aleks. Mają do dyspozycji 3 śmigłowce. Codziennie wykonują patrole nad całą wyspą a raz na dwa dni jeden helikopter leci po zaopatrzenie.
- Ja dowiedziałem się,że ci pracownicy naukowi zajmują się tylko komputerem znajdującym się na najniższym piętrze i ostatnio są trochę podenerwowani- powiedział Akiro.
- Mój strażnik także potwierdza jakieś nerwowe zachowanie komputerowców- dodał Orst – wiem również że oni mieszkają w tym osobnym budynku, który widać z okien jadalni. Dlatego pewnie nigdy nie udało nam się z nimi spotkać.
- Dobrze. A myśleliście panowie o jakiejś broni ? - zapytał Jonathan.
- Ja jestem pacyfistą – zaprotestował Orst.
- A ja przeciwnie byłem nawet w wojsku i konstruuję coś ciekawego ale na razie nie mogę zdradzić tajemnicy – z szelmowskim uśmiechem powiedział Borys.
Wtem szeroko otworzyły się drzwi i stanął w nich rosły mężczyzna ubrany w mundur strażnika o nieco odpychającej aparycji.
- Jonathan Garet ze mną – prawie wykrzyczał strażnik. Jonathan wstał z fotela i posłusznie skierował się w stronę drzwi. Strażnik prowadził go przed sobą. Po chwili zatrzymali się przed znanymi drzwiami gabinetu Brengolda strażnik zapukał.
- Wejść. Mężczyzna otworzył drzwi i wepchnął Jonathana do środka. Brengold jak zwykle siedział za potężnym biurkiem.
- Wiedziałem, że będą z panem problemy- zaczął bez ogródek- niestety Rada nie wyraziła zgody na „ostateczne rozwiązanie pańskiej kwestii”.Dlatego ostrzegam pana nie będę tolerował tutaj żadnych buntów ani prób ucieczki. Wiem że coś pan knuje ale to się nie uda.
- Ciekawie określił pan zabójstwo „ostateczne rozwiązanie” nie wiem skąd ma pan te wiadomości ale muszę pana zmartwić będę w dalszym ciągu próbował ucieczki. Nie mam nic do stracenia przecież już dla uśmierciliście mnie. Czytałem podrzuconą gazetę ze swoim nekrologiem. Najwyżej jak to określali naziści zginę w czasie próby ucieczki. Ostrzeżenie przyjąłem do wiadomości !
- Strażnik – wrzasnął Brengold- odprowadzić pana Gareta.
Jonatan wyszedł i szybkim krokiem pospieszył do swojego pokoju. Ciekawe co teraz-pomyślał Jonathan- włożyłem kij w mrowisko. Wzburzenie nie dawało mu zasnąć. Następnego dnia wstał jak zwykle zjadł śniadanie ale Elena nie przyszła po niego. Cały dzień przesiedział w pokoju, spacerował z kąta w kąt nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Zastanawiał się co dalej, ucieczka jeszcze nie przygotowana a wiedział,że najgorszym doradcą jest pospiech miał nadzieję,jednak wyjdzie ze swojej luksusowej celi i będzie można zrealizować plany. Dopiero następnego dnia pod wieczór usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę – powiedział Jonathan. W drzwiach stanął Eryk szef strażników
- Mogę wejść – zapytał.
- Proszę – powtórzył Jonathan.
- Rozmawiałem z Eleną – zaczął- niestety ona już nie będzie się panem zajmować. Został Panu przydzielony inny strażnik. Od jutra wraca pan do pracy w laboratorium. Proszę teraz powiedzieć co pan zamierza.
- Nic wracam do pracy. Udało wam się mnie przestraszyć.
- Musi pan wiedzieć, że wszystkie pomieszczenia są monitorowane. Elena została przesunięta do sekcji monitoringu, teraz ona będzie pana obserwować i będzie zdawać raporty z pańskich poczynań. Mam nadzieję,że nie kładzie się pan wcześnie spać po pracy w laboratorium. Do widzenia profesorze.
- Do widzenia – Jonathan był cokolwiek zaskoczony wypowiedzią Eryka.
   

wtorek, 28 stycznia 2014

TOTALNA INWIGILACJA VIII

                                                      ROZDZIAŁ VIII

Dopiero po dwóch dniach Orst zwrócił się do Jonathana z widocznym zadowoleniem
- Wydaję mi się, że zadziałało! Nareszcie się wyspałem,nie miałem żądnych, ale to żadnych snów, spałem całą noc jak kamień- mówił wyraźnie uradowany.
- Bardzo się cieszę – odparł chemik- wiedziałem, że ten „odświeżacz powietrza” będzie działał. Proszę o przekazanie go pozostałym współwięźniom. A jutro porozmawiamy o dalszych moich planach opuszczenia się z tego miejsca
- Jesteś niebezpiecznym człowiekiem – zwrócił się do Jonathana Akiro.
-Nieprawda po prostu nie potrafię się bezmyślnie komuś podporządkować i pewnie dlatego do tej pory się nie ożeniłem -roześmiał się Jonathan- a poważnie nigdy nie zgodzę się na to, aby jakiś osobnik albo jakaś organizacja decydowała o moim losie. Zwłaszcza, że niczym nie zasłużyłem na zamknięcie w więzieniu choćby najbardziej luksusowym. Poza tym nie mam nic do stracenia. Wszyscy moi przyjaciele uważają mnie za zmarłego, a egzystencja tutaj jest dla mnie z tym równoznaczna ! Chcę uciec z tej wyspy i chcę opuścić ją razem z wami. Ale jeżeli nie to zrobię to sam ! Dlatego czas najwyższy Panowie określić się czy jesteście ze mną czy dalej chcecie tutaj umierać ! Proszę zastanówcie się nad tym - odparł Jonathan wychodząc.
Następnego dnia po przejściu do sali wypoczynkowej Jonathan stając w drzwiach zapytał.
- Czy przemyśleliście moją propozycję ?
- Jestem z tobą -natychmiast odpowiedział Borys- też nie mam nic do stracenia wystarczająco długo tutaj siedziałem bezczynnie czas na zmianę klimatu- dodał .
- Ja także – powiedział Orst – dopiero teraz widzę jakiej byliśmy poddawani presji.
Przez cały ten czas mieszali nam w głowach , wyciągali wszystkie myśli i wpajali beznadziejność sytuacji. Mam wrażenie,że dopiero od dwóch dni powraca mi jasność myśli.
- Jestem już starym człowiekiem. Niewiele pozostało mi życia- odezwał się Akiro- ale ja też chciałbym zobaczyć jeszcze swoje ukochane Kioto. Mam nadzieję,że mogę wam jakoś pomóc.
- Doskonale !- uradowany odpowiedział Jonathan- wiedziałem,że mogę na was liczyć. Teraz musimy opracować szczegółowy plan ucieczki. Jak już mówiłem przypuszczalnie trzymają was tutaj ponieważ w razie problemów wasza wiedza i umiejętności mogą być przydatne. Po pierwsze musimy ustalić kto właściwie kryje się za Brengoldem a właściwie kto jest jego szefem. Będąc tutaj o wiele dłużej ode mnie na pewno nie jedno słyszeliście od strażników, ludzi tutaj pracujących chociaż ja nikogo takiego nie spotkałem czy nawet od samego Brengolda. Wystarczy pomyśleć, przypomnieć sobie szczegóły postarajcie się panowie. Po drugie musimy zyskać przyjaciół wśród strażników, zdobyć ich zaufanie i spowodować, żeby i oni również zaczęli się zastanawiać nad swoim położeniem. Po trzecie wiadomo wam, że Brengold dobrowolnie nas nie wypuści dlatego musimy niestety zdobyć broń i to skuteczną! Niestety przewiduję użycie siły w stosunku do nas dlatego musimy mieć się czym bronić! Proszę nie protestujcie – dodał szybko widząc wzburzenie wśród kolegów- wiem ja też nie pochwalam takiego postępowania ale obawiam się,że nie będziemy mieć innego wyjścia. Musimy coś wymyślić.
- Nie bardzo wyobrażam sobie jak mamy zdobyć zaufanie naszych „opiekunów”- powiedział Borys – to specjalnie wyszkoleni ludzie tyle lat tu jestem i nie udało mi się jakoś sprowokować do szczerej rozmowy żadnego ze strażników z którymi miałem styczność.
- Widocznie masz za mało osobistego uroku – roześmiał się Jonathan.
- Tobie to łatwo – odparł naburmuszony Borys – z tobą współpracuje kobieta.
- To nie ma nic do rzeczy- Jonathan nagle spoważniał- jestem chemikiem i trochę studiowałem psychologię wiem jak postępować z ludźmi. Jak myślicie dlaczego tak łatwo udało mi się zdobyć wasze zaufanie ? Jestem tutaj zaledwie kilkanaście dni i już udało mi się nawiązać dosyć dobry kontakt z dwojgiem ludzi spoza naszej czwórki wydaje się wam, że to zasługa mojego „uroku” nieprawda. To jest właśnie czynnik ludzki możliwość oddziaływania na innych przy pomocy bardzo prostych narzędzi. Co wiecie o zmyśle węchu ?
- To jeden z najstarszych zmysłów tak zwany zmysł chemiczny zapachy odczuwa się na skutek przenikania związków chemicznych przez błonę śluzową do receptorów znajdujących się w kanałach nosowych człowieka- wyrecytował Akiro.
- Bardzo ładna definicja biologiczna- uśmiechnął się Jonathan- ale niezupełnie o to mi chodziło. Otóż zgodnie z tym co powiedział prof. Jamare jest to jeden z najstarszych zmysłów człowieka i najczęściej niedoceniany. Właściwie nie zdajemy sobie sprawy dlaczego coś nam się podoba a coś innego mniej na przykład kwitnące drzewo ?
- Ładnie pachnie i ładnie wygląda.
- No właśnie ładnie pachnie a jeśli nawet nie czujemy tego zapachu patrząc na fotografię to wiemy, że ładnie powinno pachnieć. Pamiętamy ten aromat. Tak samo jak pamiętamy różne przyjemne zapachy nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Podobnie jest z ludźmi. Dla nas mężczyzn piękna kobieta powinna ładnie pachnieć .
- Tak działają przecież feromony – powiedział Borys.
- Tak ale każdy człowiek różnie interpretuje docierające do nas informacje zawarte w aromatycznych związkach chemicznych nie wspomnę tutaj o różnych alergiach i uczuleniach na zapachy. Ale krótko pracując prawie 15 lat w firmie perfumeryjnej udało mi się wyodrębnić kilka grup związków nazwijmy je aromtycznych. Dzięki temu potrafię używając odpowiednich zestawów chemicznych oddziaływać na niektórych ludzi. Człowiek używający odpowiednich perfum może zwrócić na siebie uwagę, może łatwiej nawiązać kontakt i łatwiej przekonać do swoich poglądów inną osobę. Tak przy pomocy takich perfum możecie manipulować oczywiście w pewnym ograniczonym stopniu ludźmi- powiedział Jonathan wyjmując z kieszeni trzy fiolki perfum- to dla was panowie i miłej rozmowy ze swoimi strażnikami !
Jonathan wyszedł z pokoju po raz kolejny zostawiając zdumionych naukowców.
  

wtorek, 21 stycznia 2014

TOTALNA INWIGILACJA VII

                                                    ROZDZIAŁ VII

Następnego ranka Jonathan zmierzając w stronę laboratorium zwrócił się do swojej opiekunki.
- Pani Eleno chciałbym coś pani ofiarować. Ale bardzo proszę aby nie zrozumiała pani tego opacznie. Wie pani,że jestem chemikiem i pracowałem długo w firmie wytwarzającej perfumy. Teraz mając sporo czasu dokończyłem pewien projekt. Proszę tyko powiedzieć czy ten zapach się pani podoba ? - powiedział podając kobiecie małą fiolkę z przezroczystą substancją- niech się pani nie obawia, nie jestem taki zły, nie otruje się pani zapewniam po prostu chcę żeby moja praca była dla kogoś przydatna.
Elena wzięła flakonik ostrożnie wyjęła korek i powąchała.
- Całkiem miły zapach.
- Jeśli się pani podoba, proszę zatrzymać to całkiem nowa nuta zapachowa absolutnie nie dostępna na rynku i pewnie nigdy tam nie trafi no chyba ,że pani szef postanowi zainwestować w rynek perfumeryjny- roześmiał się Jonathan.
- Dlaczego mnie pan to daje profesorze ?
- Już mówiłem specjalizowałem się w tworzeniu perfum dla kobiet a tutaj tylko pani może ocenić moja pracę. Ale przyznam się, że będę potrzebował pani pomocy
- Ooo wiedziałam,że nic za darmo- roześmiała się Elena – co mogę dla pana zrobić za ten flakonik perfum ?
- Nic wielkiego potrzebuję zwykłego płynu do mycia okien ale w atomizerze. A właściwie to potrzebuję samego pojemnika do rozpylania płynów. Chcę trochę poprawić nastrój naszym naukowcom dlatego postanowiłem w salonie rozpylić trochę płynu zawierającego coś w rodzaju gazu rozweselającego całkiem nieszkodliwa substancja. Taki niewinny żart -dodał.
- Da się zrobić. Mam nadzieję,że nie zrobi pan niczego głupiego !
- Ależ nie gwarantuję, że nic się nie stanie – przynajmniej na razie dodał w myślach Jonathan. Przy obiedzie Orst Paladan nie wytrzymał i zwrócił się do Jonathana.
- Jak tam sprawdzanie twojej teorii w praktyce ?
- W najlepszym porządku. Pracuję nad tym. Będziesz pierwszym,który się dowie o efektach mojego eksperymentu. Ale proszę jeszcze uzbroić się w cierpliwość, ostatecznie nigdzie nam się nie spieszy prawda ?- Roześmiał się Jonathan.
Kilka następnych dni nic specjalnego się nie działo. Żaden z naukowców nie zadawał pytań a Jonathan również nie podejmował tematu. Dopiero po kilku dniach trochę wcześniej niż zwykle Jonathan usłyszał pukanie do drzwi.
-Proszę- zawołał
-Dzień dobry – Elena otworzyła drzwi- mam to o co pan prosił profesorze- powiedziała podając Jonathanowi plastikowy pojemnik do połowy wypełniony płynem.
- Nie ma pan pojęcia ile zachodu kosztowało mnie zdobycie tego zwykłego płynu do szyb. Do tej pory zastanawiam się dlaczego robię to dla pana.
- Ponieważ jest pani bardzo miłą i sympatyczną osobą i lubi pani pomagać innym.
- Proszę mi już tak nie komplementować – kobieta była wyraźnie rozdrażniona.
- Przepraszam już nie będę. Ale teraz ja muszę pani zadać pytanie osobiste. Co taka osoba jak pani robi w takim miejscu. Jakie czynniki spowodowały,że pani jest tutaj i pracuje dla Brengolda ?
- To dość krótka historia. Wychowałam się w domu dziecka, nie mam żadnej rodziny. W wieku 15 lat poszłam a raczej skierowano mnie do szkoły o wojskowej. Podobno ujawnił się u mnie talent przywódczy tak opiekunka z domy dziecka umotywowała moje skierowanie do szkoły. A tak naprawdę to chciała się mnie pozbyć. Wie pan jak to jest dzieci z domy dziecka muszą o siebie zadbać, a ja nigdy nie stroniłam od bójek z chłopakami byłam jak to nazywają „trudnym dzieckiem” . Po ukończeniu szkoły nie bardzo chcieli mnie wziąć do armii dlatego wybrałam pracę w firmie ochroniarskiej. Pewnego dnia przyjechał pan Brengold i zaproponował pracę na wyspie. Nigdy nie byłam za granicą. Pomyślałam, że to może być niezła przygoda i tak właśnie się tutaj znalazłam. Ogólnie nie narzekam mam co jeść , mam swój pokój, czego więcej oczekiwać ?
- Nie uważa pani ,że to trochę mało ? Nie chciałaby pani po pracy iść do kina? Albo do restauracji zjeść romantyczną kolację z kimś bliskim ? Czy myślała pani jakie ma pani tutaj perspektywy ? Wreszcie muszę zapytać czy nie chce pani stąd wyjechać ?
- Właściwie parę razy myślałam o opuszczeniu tej wyspy. Ale to nie takie proste. Po pierwsze gdzie miałabym pojechać? Poza instytutem nie mam domu, pracy, pieniędzy, nikogo nie mam do kogo mogłabym się zwrócić, a ponadto myśli pan profesorze, że pan Brengold pozwoli mi wyjechać ?
- A musi się pani pytać o pozwolenie ? Podpisała pani dożywotni kontrakt czy co – oburzył się Jonathan – Jest pani młodą, ładną i zaradną kobietą i proszę nie protestować bo widzę jak pani kręci głową myśli pani, że sobie nie poradzi? A poza tym zawsze ktoś z panią może stąd uciec i wcale nie mam na myśli tylko siebie – roześmiał się Jonathan- ale już musimy iść do laboratorium, bo jeszcze się ktoż zainteresuje o czym tak długo rozmawiamy.
Jonathan wziął pojemnik z płynem i skierował się w stronę korytarza. Elena już się nie odezwała przez całą drogę. No to zasiałem ziarno niepokoju- pomyślał Jonathan bardzo z siebie zadowolony- teraz tylko trzeba rozdmuchać tę iskrę i jak dobrze pójdzie to będzie z tego niezły pożar. Po pracy w laboratorium jak co dzień spotkał się z pozostałymi naukowcami.
- Chciałeś się dowiedzieć jak przebiegają moje badania Orst – zwrócił się do matematyka- masz okazję wziąć w nich udział. Proszę o sprawdzenie działania tego specyfiku – powiedział podając atomizer wypełniony jakimś fluoryzującym płynem_
- Co to jest?
- Coś co powinno pomóc się wyspać- roześmiał się Jonathan.
-Środek nasenny w płynie? -zapytał Borys.
- Niezupełnie. Czy wiecie panowie jak zabezpiecza się samoloty i okręty przed wykryciem przy pomocy radaru ? Pewnie wiecie lepiej niż ja,że kluczową rolę odgrywa kształt obiektu, a także pokrycie powierzchni specjalną powłoką pochłaniającą fale elektromagnetyczne. To jest właśnie taka substancja częściowo pochłaniająca fale radiowe ! Ostatecznie pracowałem dla wojska prawie 10 lat- dodał z dumą Jonathan- Proszę jutro rano przed wyjściem do pracy dokładnie rozpylić ten środek najlepiej w pobliżu ścian. Jest całkowicie bezbarwny, nie toksyczny. Dodałem trochę substancji aromatycznych w razie pytań możemy się tłumaczyć ,że jest to odświeżacz powietrza. Jutro przekażesz Borysowi, a potem użyje tego prof. Akiro nie oszczędzajcie tego mam zrobione jeszcze kilka litrów tego specyfiku. Zobaczymy jaki będzie efekt.