piątek, 27 grudnia 2013

TOTALNA INWIGILACJA V

                                                     ROZDZIAŁ V

Jonathan wstał i skierował się w kierunku drzwi- do zobaczenia -powiedział pozostałym w pomieszczeniu naukowcom.
-Niech się pan nie martwi wkrótce się spotkacie, przecież nigdzie pan nie wyjeżdża.
- Taka ładna kobieta, a taka złośliwa – odparował Jonathan- wiem,że już mnie stąd nie wypuścicie , chociaż nie bardzo wiem na co jestem wam potrzebny.
- Nie mnie to osądzać. Ja wykonuję tylko polecenia szefa.
- Chyba rozkazy. Przecież wasza organizacja ma charakter typowo militarny. Chodzicie ubrani w mundury, uzbrojeni po zęby, ciekawe dlaczego. Przecież na tym zapomnianym krańcu świata i tak nikt was nie zaatakuje no chyba, że to wasza organizacja jest agresorem dla reszty świata ?
Strażniczka wskazała na metalowe drzwi.
- Tutaj jest pańskie laboratorium- nacisnęła kombinację cyfr na płytce obok, drzwi bezszelestnie się rozsunęły- na razie nie podam panu szyfru do zamka, nie wolno panu jeszcze samemu poruszać się po obiekcie. Kobieta stanęła w drzwiach.
- Proszę wejść miło się z panią dyskutuje – powiedział Jonathan.
- Zostawiam pana samego profesorze proszę się zająć pracą. Nie powinnam w ogóle z panem rozmawiać.
- A to dlaczego ? -zdziwił się Jonathan- przecież nie zdradza mi pani żadnych tajemnic prawda ? A jak pani na imię ?
Strażniczka odwróciła się na chwilę – Elena – powiedziała zamykając drzwi.
Jonathan stał pośrodku laboratorium chemicznego coraz bardziej zdziwiony.
Była to prawie dokładna kopia jego laboratorium w którym pracował przed pożarem. Brakowało tylko techników do pomocy. Natomiast zauważył, że nawet jego zapiski zostały częściowo odtworzone i leżały w nowiutkim skoroszycie. Ciekawe kto i po co zadał sobie tyle trudu ,żeby to wszystko zorganizować i tak dobrze skopiować. Nie tylko sprzęt laboratoryjny oraz substancje chemiczne a nawet wystrój i rozkład tego pomieszczenia był identyczny z jego stara pracownią. -Trzeba się w takim razie zająć przerwanymi doświadczeniami- powiedział głośno do siebie. Jonathan zajął się odtwarzaniem swoich przerwanych doświadczeń i nawet nie zauważył że,upłynęło sporo czasu. Drzwi się otwarły i stanęła w nich Elena.
-Zapraszam na obiad do wspólnej jadalni. Będzie się mógł pan zobaczyć ze swoimi znajomymi naukowcami. Naszymi gośćmi. Do pracy wróci pan tutaj jutro.
Jadalnia znajdowała się na tym samym poziomie. Było to duże pomieszczenie , w którym znajdował się stół w kształcie owalu. Siedzieli już przy nim Zawidowsky i Jamare oraz dwóch strażników. Po chwili dołączył także Paladan. Obiad składał się z pożywnej zupy, kilku gatunków mięs i sałatek oraz ciasta na deser. Wszystko było bardzo smaczne.
-Nieźle nas tutaj karmią – odezwał się Jonathan.
- Na warunki nie można narzekać- odparł Paladan- szkoda tylko,że nie mamy kontaktu ze światem i wolności.
Po obiedzie naukowcy przeszli do sąsiedniego pokoju czegoś w rodzaju pokoju wypoczynkowego. Stały tam wygodne fotele, stolik, regał z książkami. Był również dobrze zaopatrzony barek. Jonathan nalał sobie kieliszek koniaku podszedł do biblioteczki, przeglądnął tytuły i stwierdził,że większość z nich to prace naukowe, jednakże raczej starszej generacji. Żadnych nowości. Czasopisma naukowe też w większości z ubiegłego wieku.
- Nowinek naukowych to tutaj nie mamy- powiedział głośno- większość z tych opracowań już dawno się zdewaluowało.
- Niestety to jest ten brak kontaktu ze światem zewnętrznym dokładnie to miał na myśli Orst – odparł Zawidowsky- dlatego nawet mając do dyspozycji całkiem dobrze wyposażone pracownie nie robimy postępów w pracy drepczemy w miejscu, a poza tym sama świadomość pracy bez wyników działa demotywująco prawda ?
- Zgadzam się z tobą -odparł Jamare- po co coś robić jeżeli i tak nie będzie z tego pożytku.
- Ja jednak zastanawiam się po co tutaj jesteśmy ? a właściwie po co was tutaj trzymają ? - powiedział Jonathan – mnie przywieziono wbrew woli bo podobno nie wiedzą co ze mną zrobić. Próbowali mnie zabić, ale jakoś się nie udało, a może tylko Brengold tak mówił żeby mnie wprowadzić w błąd. Przecież każdemu można wpakować kulkę w głowę i po kłopocie. Ale was tutaj trzymają znacznie dłużej. Do czego jesteśmy im potrzebni ?
- Myślę , że wytłumaczenie jest dość proste – odrzekł Jamare – wszyscy jesteśmy specjalistami w danej dziedzinie. Ja pomagałem budować ten ośrodek, Orsta przywieziono później potem dołączył do nas Borys a teraz ty Jonathanie pozwolisz,że będziemy mówić sobie po imieniu. Więc myślę,że jesteśmy tutaj,żeby opiekować się tym super komputerem dla którego przecież ten ośrodek został zbudowany. Trzeba przecież pamiętać,że to tylko bardzo skomplikowana, ale jednak maszyna czy też biomaszyna jak przypuszczamy. To tłumaczy obecność matematyka, fizyka i biologa, a teraz również chemika. Może pojawiły się jakieś problemy natury chemicznej i dlatego z nami jesteś ? Ty Jonathanie jeszcze nie widziałeś tego „tworu techniki” ja tak. Nie tylko pomieszczenie, ale widziałem również jak przywieziono to urządzenie.
Widziałem jak ludzie ubrani w specjalne skafandry wnosili ciężkie skrzynie wykonane z przezroczystego tworzywa w których znajdowała się jakaś świetlista substancja. Po ustawieniu tych pojemników w odpowiedniej kolejności podłączono do nich zasilanie, przewody z chłodziwem i rury przez które przepływa tajemniczy płyn. Potem zamknęli szczelnie pomieszczenie do środka została wpuszczona mieszanina gazów. Nad całą operacją czuwał Brengold i jeszcze dwóch bardzo do niego podobnych mężczyzn. Od tego czasu minęło prawie 15 lat. Teraz nikt nie ma wstępu na poziom na którym znajduje się superkomputer. Czasem tylko Brengold osobiście sprawdza pomieszczenia na najniższym poziomie.
-Więc sugerujesz, że jesteśmy tu po to aby w razie problemów pomóc im usunąć usterki ? A nie myślisz , że jest to ostatnia czynność jaką wykonamy dla nich ?
- Ooo tak po to nas trzymają. Dobrze się z nami obchodzą dobrze karmią a jeśli chodzi o pomoc nie obawiaj się potrafią zmusić do współpracy na pewno potrafią – smutno uśmiechnął się Jamare- ja najlepiej o tym wiem.
Zapadła cisza wszyscy zdali sobie sprawę, że do puki mogą być potrzebni to będą dobrze traktowani ich umiejętności stanowią swoiste zabezpieczenie na wypadek awarii systemu
-No cóż – przerwał ciszę Jonathan – prawdopodobnie dlatego wy tutaj jesteście natomiast ja nie bardzo jestem im potrzebny powiedział mi to wyraźnie Brengold. Zamknęli mnie tutaj bo nie bardzo wiedzą co ze mną zrobić. Dlatego nie zamierzam za długo zaszczycać swoją obecnością tego obiektu.
-Chce pan uciec ? - zapytał wyraźnie przestraszony Jamare -przecież to niepodobieństwo pomyśl Jonathanie to nie tylko jest zupełnie niemożliwe ale narazi również nas na ogromne niebezpieczeństwo !
-Drogi profesorze. Co do niemożliwości ucieczki. Czy któryś z was próbował stąd wyjść ? Jeśli nie to dlaczego mówi pan ,że to niemożliwe ? A co do mnie to już trzy razy „zwiałem śmierci spod kosy” to wierzę w swoje szczęście. Natomiast co do narażenia was na niebezpieczeństwo jest tylko jedno wyjście. Uciekajcie ze mną ! Tylko współpracując razem mamy jakieś szanse osobno nic nie zdziałamy takie jest moje zdanie. A teraz zastanówcie się nad moją propozycją. Ja już decyzję podjąłem. Do zobaczenia jutro.
Jonathan odłożył pusty kieliszek i wyszedł z pokoju. Przy stole w jadalni siedziała Elena i cicho rozmawiała z przystojnym strażnikiem.
-Przepraszam,że przeszkadzam ale chciałbym już iść do swojej celi- powiedział Jonathan.
- Proszę ze mną. Zaprowadzę pana do jego pokoju- orzekła Elena.
 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

TOTALNA INWIGILACJA IV

                                                                 
                                                                   ROZDZIAŁ IV


Jonathan wrócił do „swojego pokoju” bez klamki i okna w głowie miał zupełny zamęt nie wiedział co myśleć o tej rozmowie wszystko wydawało się jakimś koszmarnym żartem. Przecież to zupełnie pozbawione logiki jeden artykuł całkiem przeciętnego naukowca pracującego dla komercyjnej firmy perfumeryjnej wywołał średnie zainteresowanie i to głównie wśród ludzi nie związanych z nauką powoduje ogromne konsekwencje. Ktoś powoduje wypadki mające na celu zgładzenie tego człowieka bo podobno naruszył jakieś tabu. A swoją drogą cała ta opowieść o kontrolowaniu całego społeczeństwa i na dodatek możliwości jego sterowania przy pomocy liczb jest całkowicie nie realna. Jonathan chodził po pokoju nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Zjadł co nieco zupełnie bez apetytu, położył się na tapczanie i znów wrócił myślami do rozmowy z Brengoldem. Właściwie jak się zastanowić to na zdrowy rozum jeżeli ktoś dysponowałby potężnym komputerem takim „mózgiem elektronowym” inwigilowanie społeczeństwa a przynajmniej jego części byłoby możliwe. Przecież dzięki ponumerowaniu ludzi można namierzyć każdego człowieka. Można podsłuchiwać rozmowy telefoniczne,a dzięki wszechobecnemu monitoringowi obserwować właściwie każdego człowieka. Tylko nasuwa się pytanie po co to robić i kto miałby się tym zajmować. Jeszcze można zrozumieć inwigilowanie polityków, biznesmenów, ludzi władzy, ale zwykłych przeciętnych zjadaczy chleba ? No chyba że, w celu sterowania tymi ludźmi. Jeżeli to prawda,że ktoś potrafi kierować działaniem poszczególnej jednostki to wówczas takie działanie miałoby sens. Jonathan pogrążony w rozmyślaniach nie zauważył,że światło powoli przygasło,i zapadł w sen. Śniło mu się że gdzieś spadał, słyszał szyderczy przerażający śmiech, wydawało mu się,że słyszy jakieś krzyki, huki, wrzaski.
Obudził się zlany potem. Zdał sobie sprawę, że to chyba on sam krzyczał. W pokoju świeciło się światło na stoliku stało śniadanie. Ktoś tu był w czasie kiedy spałem -pomyślał- wstał, wziął prysznic,przebrał się w świeże ubranie leżące jak wczoraj na sofie. Usiadł do śniadania i wtedy zobaczył złożoną jedną stronę gazety Time zakreślona czerwonym ołówkiem notatka głosiła „ Nie żyje znany naukowiec, chemik Jonathan Garet. Wczoraj w godzinach wieczornych znaleziono szczątki samolotu, którym naukowiec leciał na konferencję poświęconą zagadnieniom chemicznym w atomistyce. Prawdopodobnie samolot wpadł w silny front burzowy i to było powodem rozbicia maszyny. Niestety nikt nie przeżył katastrofy. Świat naukowy pogrążony w żałobie. Rodzinie i przyjaciołom profesora Gareta składamy kondolencje”
-No to mnie uśmiercili -głośno powiedział Jonathan zajadając bardzo smaczny rogalik. Wtem cicho otworzyły się drzwi i stanęła w nich strażniczka ubrana podobnie jak wczoraj w paskudny czarny mundur.
-Proszę za mną – powiedziała. Jonathan spokojnie dokończył śniadanie,wstał i poszedł za przewodniczką. W końcu korytarza znów weszli do windy, jednakże tym razem winda ruszyła w dół. Jonathan zauważył, że na wyświetlaczu zapaliła się liczba -6. Ciekawe ile jest tutaj ujemnych poziomów -pomyślał- pamiętał,że pracując dawniej w instytucie badań jądrowych laboratorium było 12 pięter pod ziemią. Drzwi się otworzyły i wyszli na długi przeraźliwie biało oświetlony korytarz. Kiedy po kilkunastu metrach kobieta stanęła przed drzwiami Jonathan aż mrużył oczy od tego jaskrawego blasku. Strażniczka przyłożyła kciuk do płytki w ścianie i drzwi się rozsunęły. Weszli do dużego pokoju oświetlonego równie jasno ale znacznie cieplejszą barwą światła. Jonathan odetchnął przy stole siedziało trzech mężczyzn. Na ich widok wszyscy wstali, jeden z nich szybko podszedł do Jonathana.
- Witam witam -powiedział podając rękę- nazywam się Borys Zawidowsky.
- Jonathan Garet.
- Pozwoli pan,że przedstawię kolegów. To jest prof. Orst Paladan znany matematyk
a ten gentleman to znany biolog prof. Akiro Jamare.
- A pan czym się zajmuje?
-Ja jestem fizykiem, przynajmniej kiedyś tym się zajmowałem- dodał smutno- a ja ka jest pańska dziedzina, bo jest pan naukowcem jak mniemam ?
- Jestem z wykształcenia chemikiem a ostatnio pracowałem dla znanej firmy perfumeryjnej, niestety nie była to praca naukowa a wyjątkowo komercyjne zajęcie-odrzekł Jonathan witając się ze wszystkimi.
-Który mamy teraz rok -zapytał Jamare
- 2019 – odrzekł zdziwiony Jonathan.
- Zapewne jest pan zaskoczony tym pytaniem- powiedział Zawidowsky- ale my tutaj nie mamy poczucia upływającego czasu. Zresztą jak zostanie pan tutaj dłużej to sam się o tym przekona. Ale proszę powiedzieć jak się pan tutaj dostał. Przyjechał pan z własnej woli?
-Niezupełnie -odparł Jonathan zerkając na strażniczkę stojącą w dalszym ciągu w drzwiach.
-Proszę się nie obawiać tutaj możemy rozmawiać swobodnie. Przynajmniej jak dotąd.
- Czym się tutaj zajmujecie? Zapytał Jonathan.
- Właściwie to niczym ważnym. Mamy własne laboratoria,pracownie całkiem przyzwoicie wyposażone. Robimy to co nas zawsze interesowało, ale nie możemy opublikować wyników naszej pracy, ponieważ nie mamy żadnych kontaktów ze światem zewnętrznym. Jesteśmy w luksusowym co prawda , ale jednak więzieniu. Wszystko co nam potrzebne szybko jest dostarczane wystarczy o to poprosić – powiedział Paladan.
Otwarły się drzwi i wszedł mężczyzna. Jonathan rozpoznał w nim człowieka,który przyleciał po niego na wyspę. Coś po cichu powiedział do strażniczki i razem wyszli zamykając drzwi.
- Jak się pan tutaj znalazł – zapytał Jonathan zwracając się do matematyka.
- Porwano mnie 7 lat temu. Sfingowali wypadek samochodowy i znalazłem się tutaj-odparł Orst.
- Ja jestem tutaj z własnej woli. Obiecali oddać do mojej dyspozycji świetnie wyposażone laboratorium. Początkowo było całkiem dobrze miałem do dyspozycji prawie całe piętro oraz własny zespół techników. Zajmowałem się wówczas zagadnieniem zimnej fuzji, prowadziłem intensywne badania. Po pewnym czasie zauważyłem,że zespół zaczął się zmniejszać aż zostałem sam. Mam dalej do dyspozycji laboratorium. Ale muszę pracować sam. Przyjechałem 5 lat temu odpowiedział Zawidowsky.
-Ja jestem tutaj od początku od 1998 roku, ponad 20 lat -powiedział Akiro Jamare-
przyjechałem tutaj do pracy. Zajmowałem się przystosowaniem podziemnych pomieszczeń do życia ludzi i badaniem wpływu wytwarzanej sztucznie atmosfery na organizmy żywe. Nie wiedziałem ,że buduję sobie więzienie. Już nie wróciłem do swojego świata.
- Co właściwie się tutaj znajduje? -Zapytał Jonathan
- Tutaj jest potężny komputer. Ale nie jest to zwykł maszyna licząca to jakieś monstrum zasilane ogromną ilością energii. Specjalnie dla zasilania tego kompleksu zbudowali elektrownie atomową. Ten twór to taki mózg elektronowy. Poza tym, że pożera ogromne ilości energii, to jeszcze dostaje jakieś specjalne składniki odżywcze doprowadzane rurami z płynami. Zajmuje najniższe piętro tej budwoli czyli jakieś 12 pięter pod ziemią – powiedział Orst Paladan- są tam hermetycznie zamknięte pomieszczenia wypełnione mieszaniną gazów. Nikt prócz Brengolda nie ma prawa tam wchodzić. A właśnie widział pan Brengolda? Jak wygląda ?
-Rozmawiałem z nim. Wygląda całkiem przeciętnie elegancki facet w nienagannie skrojonym szarym garniturze, szpakowaty, wygląda na ok 50 lat. Całkiem sympatycznie tylko jego szare zimne oczy sprawiają nieprzyjemne wrażenie.
- Jednak to ciekawe -odezwał się Jamare- tak samo wyglądał 20, a takżę 5 i 7 lat temu. Rozmawiałem z nim jakiż czas temu i mam wrażenie ,że przez 20 lat nic się nie postarzał. Czy to nie dziwne?
- Może prowadzi zdrowy tryb życia? Jak człowiek dba o siebie to wygląda na młodszego – odparł Jonathan.
- Może ma pan rację – odparł Jamare.
- Ale nie odpowiedział pan jak się tutaj znalazł?- zapytał Zawidowsky
-No cóż napisałem dla pewnego czasopisma artykuł dotyczący liczb w naszym życiu. Trochę żartobliwie udowodniłem,że ludzie od samego urodzenia mają przypisane konkretne liczby i one właśnie wpływają na nasze postępowanie. Ten artykuł wywołał pewne komentarze w internecie i od tego czasu spotykają mnie same problemy. Najpierw spaliło się moje laboratorium, potem miałem wypadek samochodowy i w końcu katastrofa lotnicza. Znalazłem się na pustej wyspie i z niej właśnie mnie tutaj przywieziono. Wczoraj Brengold wezwał mnie na rozmowę i wyjaśnił ,że wcale się nie myliłem, że on i jego współpracownicy dzięki liczbom przypisanym każdemu człowiekowi nie tylko obserwują ludzi, ale potrafią także wpływać na ich życie.
- Teraz rozumiem – wykrzyknął Orst Paladan- to ma sens ten potężny mózg elektronowy służy właśnie temu. Obserwowaniu ludzi. Jeżeli jest takich więcej i zakładając,że Brengold nie kłamał to oni mając do dyspozycji taką technikę i globalną sieć oraz satelity mogą kierować całymi społeczeństwami, wszystkimi ludźmi.
Otwarły się drzwi i weszła strażniczka
-Prof. Garet proszę ze mną. Zaprowadzę pana do jego laboratorium.