ROZDZIAŁ III
Ocknął się
nagle ze świadomością czegoś dziwnego. Już świtało i po chwili
zdał sobie sprawę co jest nie tak. Panowała absolutna cisza,nie
było słychać ptaków, ani wiatru, ani nawet szumu morza. Usiadł i
nagle w tej absolutnej ciszy rozległ się odgłos warkotu śmigłowca
narastający z każdą chwilą. Jonathan zerwał się na równe nogi
biegł wzdłuż plaży machając rękami jakby wcale nie miał
pięćdziesięciu lat. Z za skały wyłonił się czarny wojskowy
śmigłowiec zawisł na chwilę nad morzem, zniżył się nad
piaskiem i spokojnie wylądował. Drzwi rozsunęły się i wyskoczyli
dwaj mężczyźni ubrani w czarne mundury bez żadnych oznaczeń z
karabinami gotowymi do strzału w rękach. Stanęli obok helikoptera
kierując broń w stronę Jonathana. Za nimi wysiadł spokojnie
człowiek ubrany tym razem w elegancki garnitur w ciemnych okularach
i podszedł do Jonathana.
- Pan
Jonathan Garet – powiedział wyciągając dłoń
-We własnej
osobie. Bardzo się cieszę – odrzekł Jonathan ściskając
wyciągniętą dłoń.
-Zapraszam ze mną
-mężczyzna wskazał na otwarte drzwi śmigłowca. Jonathan
pospiesznie wszedł do kabiny
jakby z obawą czy czasem nie zechcą go zostawić na tej piekielnej
wyspie. Usiadł na wygodnym fotelu. Mężczyzna w
garniturze usiadł obok, podał mu butelkę z wodą i duże
słuchawki. Pilot zwiększył obroty silnika i śmigłowiec zaczął
się powoli unosić. W ostatniej niemal chwili wbiegli dwaj uzbrojeni
mężczyźni, Jonathan zdążył jeszcze zauważyć,że misternie
ułożony przez niego na piasku napis „pomocy” został zniszczony
. Lecieli nisko nad morzem huk silnika i słuchawki ochronne
uniemożliwiały jakąkolwiek rozmowę chociaż Jonathan miał
mnóstwo pytań, które chciał zadać człowiekowi w garniturze. Po
dłuższej chwili na
horyzoncie ukazała się linia stałego lądu, przelecieli jeszcze
kawałek nad lasem i wylądowali na asfalcie przed wielkim kompleksem
budynków. Pilot wyłączył silnik.
Jesteśmy na miejscu
-powiedział mężczyzna w garniturze -proszę za mną.
-Jak mnie
znaleźliście-zapytał Jonathan
-O to wcale nie było
trudne-roześmiał się mężczyzna
- Taak ? Pomógł wam mój
napis? a czy ktoś jeszcze przeżył katastrofę samolotu- dopytywał
Jonathan
-Nie jestem upoważniony
do takich wyjaśnień. Zaraz wszystkiego się pan dowie-uciął
krótko. Weszli do budynku.
-Tutaj jest pański pokój
-wskazał drzwi- proszę odpocząć ,zaraz ktoś po pana przyjdzie.
Do zobaczenia.
Jonathan wszedł do
pokoju, drzwi się same zatrzasnęły. Na sofie leżały złożone
czarne spodnie, koszula,
bielizna, a na stoliku stała metalowa patera przykryta białą
serwetką. Na przeciwko była łazienka. Jonathan wziął prysznic
przebrał się w czyste
ubranie ze zdziwieniem stwierdził,że to jego rozmiar tak
samo jak rozmiar butów zjadł skromne śniadanie złożone z
rogalików dżemu i soku pomarańczowego, podszedł do drzwi
wyjściowych i teraz dopiero zobaczył, ze nie mają klamki. Drzwi
były zatrzaśnięte i nie można ich było otworzyć od wewnątrz.
No to jestem więźniem pomyślał z przerażeniem. Usiadł na
sofie i wtedy otwarły się drzwi.
Panie Garet proszę ze
mną-rozległ się kobiecy głos.
Jonathan wstał spiesznie.
Na korytarzu stała wysoka blondynka ubrana w paskudny czarny
wojskowy uniform. Na pasie zawieszona kabura z pistoletem. Nie
chciałbym jej się narazić- pomyślał Jonathan spoglądając na
jej wojskowe buty, chociaż wyraz twarzy miała raczej przyjemny.
- Proszę za mną
-powtórzyła ostro i szybko ruszyła przed siebie. Jonathan
podreptał za kobietą do windy. Wjechali na czwarte piętro. Tutaj
dla odmiany na bardzo jasno oświetlonym korytarzu był rozłożony
puchaty dywan, tłumiący wszelkie kroki. Podeszli do solidnych
dębowych drzwi.
- To tutaj- wskazała –
pan prezes oczekuje.
Jonathan wszedł. W
głębi wielkiego pokoju stało biurko za nim siedział szpakowaty
mężczyzna w szarym garniturze przeglądając jakieś dokumenty.
-Proszę usiąść –
odezwał się nie przerywając lektury. Jonathan
usiadł na jedynym krześle naprzeciwko biurka. Czuję się
idiotycznie -pomyślał – jak na jakimś przesłuchaniu. Poczuł
jak powoli zaczyna zbierać w nim złość. Do tej pory te wszystkie
straże,raczej go bawiły. Teraz sytuacja w jakiej się znalazł
zaczęła go irytować. Zaraz mnie tutaj szlag trafi pomyślał, już
otwierał usta ,żeby powiedzieć coś nieprzyjemnego temu ubranemu w
garniturek gogusiowi, kiedy jakby czytając w myślach mężczyzna
spojrzał na niego zimnymi szarymi oczami i odezwał się.
-Witam w naszej korporacji
panie Garet. Nazywam się Steven Brengold jestem tutaj szefem i
jednym z założycieli tego projektu. Grzeczność
wymaga abym pana powitał, jednakże wcale nie jestem zachwycony z
tego spotkania. Właściwie to nie bardzo wiemy co z panem zrobić
panie Garet, niestety od pewnego czasu przysparza nam pan same
kłopoty, a na dodatek ma pan niesamowite szczęście wręcz ja i moi
wspólnicy zastanawiamy się czy nie ma pan jakiegoś
„ wyższego oparcia” i to właśnie nas
bardzo niepokoi.
-Co to
ma znaczyć- Jonathan zatrząsł się z oburzenia -co pan sobie
wyobraża jeżeli jestem tutaj persona non grata to po jaką cholerę
mnie tutaj przywieźliście trzeba było mnie zostawić na tej wyspie
a nie obrażać teraz i proszę mi natychmiast wyjaśnić gdzie
jestem i co to znaczy, że nie wiecie co ze mną zrobić bo
przysparzam wam kłopotów
-Niech
się pan tak nie unosi panie Garet jeszcze pan dostanie zawału i
wówczas ja będę za to odpowiedzialny. Na razie mam z panem
wystarczająco dużo kłopotów proszę niech pan usiądzie zaraz
wszystko wyjaśnię.
Jonathan usiadł i okazał
zaciekawienie chociaż wewnątrz aż kipiał ze wściekłości
-zaraz mnie tutaj szlag
jasny trafi – pomyślał -jak no niedbale wymawia moje nazwisko,
zwraca się do mnie jak do jakiegoś tępego zwierzęcia.
-Przepraszam, że się
uniosłem ale proszę o zrozumienie – odezwał się Jonathan-
wcale nie chciałem tutaj
przyjeżdżać, ale mój zwierzchnik się uparł i w ten sposób
znalazłem się na Filipinach
w dodatku podróż jak panu
wiadomo zakończyła się
katastrofą samolotu jak pan może to proszę
powiedzieć czy ktoś z tego samolotu jeszcze przeżył ?
-Słowem wyjaśnienia nie
znajduje się pan na Filipinach tylko na jednej z wysepek Mikronezji
niedaleko sławetnego atolu Bikini znanego panu przecież z badań
nad bronią jądrową. Natomiast co do pytania o współtowarzyszy
podróży to tylko pan przetrwał katastrofę samolotu co zresztą
wprawia mnie cały czas w podziw tak jak również to, że pomimo
wielu wysiłków z naszej strony nadal cieszy się pan dobrym
zdrowiem panie Garet -odparł zimno mężczyzna.
-Co pan chciał przez to
powiedzieć ? - Jonathan poczuł prawie fizycznie
lodowate zimno ostatnich słów.
- No cóż nie zastanowił
pana ten dziwny splot zdarzeń ? Wypadek samochodowy z którego
prawie cudem wyszedł pan tylko z lekkimi obrażeniami , kiedy
samochód po zderzeniu z ciężarówką nadaje się do kasacji ,
następnie pożar w laboratorium. I znowu niebywałe szczęście , że
dostał pan pilny telefon i akurat musiał pan zostawić
niedokończoną pracę i wyjść. No i wreszcie ten wymuszony wyjazd
zakończony rozbiciem samolotu nawiasem mówiąc na pokładzie
eksplodował ładunek wybuchowy i znów pańskie szczęście, miał
pan przecież rezerwację z tyłu samolotu ale stewardessa poprosiła
aby usiadł pan z przodu bo chciała swoich znajomych posadzić w
jednym miejscu. Czy nie myślał
pan nad tym co się ostatnio przytrafia ? I
jeszcze jedno pytanie od kiedy to się zaczęło ?
-Właściwie
lecąc samolotem trochę nad tym rozmyślałem ale potem zaczęły
się problemy. Ale powiedział pan że jesteśmy w Mikronezji to
przecież prawie pięć tysięcy kilometrów od Filipin jakim cudem
tu się znalazłem?
-To proste samolot od razu
leciał w tym kierunku pan nigdy nie miał dotrzeć do Manili i to
się udało tylko taki drobiazg pan wciąż żyje i to jest dla mnie
bardzo niewygodna sytuacja .Tym bardziej, że to właśnie ja byłem
odpowiedzialny za zorganizowanie pańskiego spektakularnego odejścia.
Ale niech się pan nie lęka panie Garet teraz otrzymałem inne
polecenia mam pana gościć tutaj i troszczyć się aby panu nic nie
brakowało – roześmiał się złośliwie
Brengold
- To
pan chciał mnie zabić !!?-wykrzyknął Jonathan - Ale dlaczego ? Co
ja takiego zrobiłem, że pan i pańscy wspólnicy wydali na mnie
wyrok śmierci ?
- Dalej pan nie wie
dlaczego ? Wcale nie jest pan taki inteligentny jak nam się
wydawało. Nie potrafi pan powiązać podstawowych faktów. W takim
razie muszę to panu
wyjaśnić. Jakieś 8
miesięcy temu do pewnego czasopisma napisał pan artykuł o
wdzięcznym tytule „Numerologia czyli magia liczb w życiu ludzi i
ich wpływ na rozwój społeczeństwa”. Tytuł trochę dziwny ale
sam artykuł, który jednocześnie ukazał się w papierowym oraz
internetowym wydaniu okazał się nader ciekawy. Niespodziewanie
ogromna liczba osób okazała zainteresowanie pańskim artykułem. I
stąd właśnie pańskie kłopoty. Nie muszę chyba przypominać
czego dotyczył. Ale pozwoli pan, że pokrótce wyjaśnię co nas tak
zaskoczyło. Otóż pisze pan ,że każdemu człowiekowi od chwili
narodzin towarzyszą jakieś liczby. Na początku jest to data
urodzenia, która jednak sama w sobie nie do końca identyfikuje
danego osobnika,bo przecież w tym samym czasie wiele osób może się
urodzić ale już z następną liczbą np. numerem ubezpieczenia czy
pesel czy jak tam sobie ten numerek nazywać stanowi już dokładne
zaszeregowanie konkretnego człowieka. Potem dodajemy jeszcze numer
paszportu, karty kredytowej, konta bankowego, do tego jeszcze
telefonu, karty sim, jeszcze kilku numerów i już mamy dokładnie
opisanego człowieka. Tych liczb przypisanych jednej osobie jest tak
wiele, że nawet w czasie radykalnych zmian w
życiu człowieka zawsze można osobę zidentyfikować. Idąc dalej
tym tokiem myślowym dochodzi pan do wniosku, iż dzięki liczbom
można w każdej chwili danego człowieka odnaleźć i obserwować. A
jeżeli dać wiarę pewnym wywodom „pseudonaukowym” to nawet przy
pomocy pewnych kombinacji cyfr i liczb można wpływać na rozwój i
działanie ludzi. Ale to stwierdzenie wstawił pan jako śmieszny
żart. I właśnie to ostatnie zdanie było powodem wydania na pana
wyroku panie Garet. Sam pan nie zdaje sobie sprawy jak ważne i tajne
sprawy poruszył pan w tym artykule.
-Ale
przecież wszystko co wówczas napisałem nie jest poparte żadnym
dowodem wszystko sobie wymyśliłem więc dlaczego niby moje wyssane
z palca teorie miały by być niebezpieczne i tajne – odrzekł
zdziwiony Jonathan.
- Ponieważ niestety dla
pana te „wyssane z palca” teorie są jak najbardziej prawdziwe a
na dodatek artykuł ten jak wspomniałem wywołał prawdziwą burzę
w internecie i wśród naukowców.
-To wszystko jest bez
sensu po co ktoś przy pomocy liczb miał by obserwować ludzi?
- Zna pan zasadę „dziel
i rządź”.Przecież to jasne, każdy osobnik myślący nie
odpowiednio może być natychmiast wyeliminowany, poza tym jak już
wspomniałem wszystkie cyfry mają niejako przypisane poszczególne
kolory i dźwięki, a jak panu wiadomo barwa światła i dźwięk
jest niczym innym tylko falą elektromagnetyczną o odpowiednich
parametrach częstotliwości i długości. Więc każda liczba
oznaczająca danego osobnika to zbiór fal elektromagnetycznych, a
fale elektromagnetyczne są bardzo łatwo wykrywalne a nawet można
je modulować i dzięki temu wpływać na działanie pojedynczych
osobników o ile oczywiście
ma się odpowiednie narzędzia ,a proszę mi wierzyć my posiadamy
taki sprzęt i mamy możliwości dowolnie sprawdzać i sterować
ludźmi na całym świecie i czasem jest to bardzo zabawne -
Brengold zaczął się głośno
śmiać – bardzo, bardzo zabawne !!!
-Chce pan powiedzieć, że
steruje pan ludźmi, potrafi pan wymuszać na nich pewne działania ?
- zapytał Jonathan był naprawdę przerażony.
-Oczywiście i nie tylko
ja również moi wspólnicy. A jak pan myśli dlaczego kierowca tej
ciężarówki znienacka zjechał na przeciwny pas ruchu taranując
pański samochód. Dlaczego pański współpracownik zostawił w
laboratorium bez opieki zapalony palnik w pobliżu łatwopalnych
substancji. Co spowodowało, że pewien człowiek
zabrał na pokład samolotu ładunek wybuchowy, nastawił zapalnik
czasowy i spokojnie usiadł w fotelu drugiego pilota w tymże
samolocie ? Ktoś wpłynął na działanie tych osób,że właśnie w
taki sposób postąpili. Nie wiem tylko dlaczego panu się udało.
Nie potrafię wyjaśnić jakie siły pomagają Jonathanowi Garetowi i
właśnie dlatego jest pan tutaj moim „ gościem” i będzie nim
tak długo, aż postanowimy co z panem zrobić dalej. Zatem dziękuję
za rozmowę.
Brengold nacisnął
jakiś przycisk na biurku, i w drzwiach stanęła kobieta,która
przyprowadziła Jonathana tutaj.
-Proszę odprowadzić pana
Gareta do jego pokoju – odezwał
się Brengold. Jonathan wstał i powoli powlókł się za strażniczką.
się Brengold. Jonathan wstał i powoli powlókł się za strażniczką.