ROZDZIAŁ IV
Jonathan wrócił do
„swojego pokoju” bez klamki i okna w głowie miał zupełny zamęt
nie wiedział co myśleć o tej rozmowie wszystko wydawało się
jakimś koszmarnym żartem. Przecież to zupełnie pozbawione logiki
jeden artykuł całkiem przeciętnego naukowca pracującego dla
komercyjnej firmy perfumeryjnej wywołał średnie zainteresowanie i
to głównie wśród ludzi nie związanych z nauką powoduje ogromne
konsekwencje. Ktoś powoduje wypadki mające na celu zgładzenie tego
człowieka bo podobno naruszył jakieś tabu. A swoją drogą cała
ta opowieść o kontrolowaniu całego społeczeństwa i na dodatek
możliwości jego sterowania przy pomocy liczb jest całkowicie nie
realna. Jonathan chodził po pokoju nie mogąc sobie znaleźć
miejsca. Zjadł co nieco zupełnie bez apetytu, położył się na
tapczanie i znów wrócił myślami do rozmowy z Brengoldem.
Właściwie jak się zastanowić to na zdrowy rozum jeżeli ktoś
dysponowałby potężnym komputerem takim „mózgiem elektronowym”
inwigilowanie społeczeństwa a przynajmniej jego części byłoby
możliwe. Przecież dzięki ponumerowaniu ludzi można namierzyć
każdego człowieka. Można podsłuchiwać rozmowy telefoniczne,a
dzięki wszechobecnemu monitoringowi obserwować właściwie każdego
człowieka. Tylko nasuwa się pytanie po co to robić i kto miałby
się tym zajmować. Jeszcze można zrozumieć inwigilowanie
polityków, biznesmenów, ludzi władzy, ale zwykłych przeciętnych
zjadaczy chleba ? No chyba że, w celu sterowania tymi ludźmi.
Jeżeli to prawda,że ktoś potrafi kierować działaniem
poszczególnej jednostki to wówczas takie działanie miałoby sens.
Jonathan pogrążony w rozmyślaniach nie zauważył,że światło
powoli przygasło,i zapadł w sen. Śniło mu się że gdzieś
spadał, słyszał szyderczy przerażający śmiech, wydawało mu
się,że słyszy jakieś krzyki, huki, wrzaski.
Obudził się zlany potem.
Zdał sobie sprawę, że to chyba on sam krzyczał. W pokoju świeciło
się światło na stoliku stało śniadanie. Ktoś tu był w czasie
kiedy spałem -pomyślał- wstał, wziął prysznic,przebrał się w
świeże ubranie leżące jak wczoraj na sofie. Usiadł do śniadania
i wtedy zobaczył złożoną jedną stronę gazety Time
zakreślona czerwonym ołówkiem notatka głosiła
„ Nie żyje znany naukowiec, chemik Jonathan Garet. Wczoraj w
godzinach wieczornych znaleziono szczątki samolotu, którym
naukowiec leciał na konferencję poświęconą zagadnieniom
chemicznym w atomistyce. Prawdopodobnie samolot wpadł w silny front
burzowy i to było powodem rozbicia maszyny. Niestety nikt nie
przeżył katastrofy. Świat naukowy pogrążony w żałobie.
Rodzinie i przyjaciołom profesora
Gareta składamy kondolencje”
-No to mnie uśmiercili
-głośno powiedział Jonathan zajadając bardzo smaczny rogalik.
Wtem cicho otworzyły się drzwi i stanęła w nich strażniczka
ubrana podobnie jak wczoraj w paskudny czarny mundur.
-Proszę za mną –
powiedziała. Jonathan spokojnie dokończył śniadanie,wstał i
poszedł za przewodniczką. W końcu korytarza znów weszli do windy,
jednakże tym razem winda ruszyła w dół. Jonathan zauważył, że
na wyświetlaczu zapaliła się liczba -6. Ciekawe ile jest tutaj
ujemnych poziomów -pomyślał- pamiętał,że pracując dawniej w
instytucie badań jądrowych laboratorium było 12 pięter pod
ziemią. Drzwi się otworzyły i wyszli na długi przeraźliwie biało
oświetlony korytarz. Kiedy po kilkunastu metrach kobieta stanęła
przed drzwiami Jonathan aż mrużył oczy od tego jaskrawego blasku.
Strażniczka przyłożyła kciuk do płytki w ścianie i drzwi się
rozsunęły. Weszli do dużego pokoju oświetlonego równie jasno ale
znacznie cieplejszą barwą światła. Jonathan odetchnął przy
stole siedziało trzech mężczyzn. Na ich widok wszyscy wstali,
jeden z nich szybko podszedł do Jonathana.
- Witam witam -powiedział
podając rękę- nazywam się Borys Zawidowsky.
- Jonathan Garet.
- Pozwoli pan,że
przedstawię kolegów. To jest prof. Orst Paladan znany matematyk
a ten gentleman to znany
biolog prof. Akiro Jamare.
- A pan czym się zajmuje?
-Ja jestem fizykiem,
przynajmniej kiedyś tym się zajmowałem- dodał smutno- a ja ka
jest pańska dziedzina, bo jest pan naukowcem jak mniemam ?
- Jestem z wykształcenia
chemikiem a ostatnio pracowałem dla znanej firmy perfumeryjnej,
niestety nie była to praca naukowa a wyjątkowo komercyjne
zajęcie-odrzekł Jonathan witając się ze wszystkimi.
-Który mamy teraz rok
-zapytał Jamare
- 2019 – odrzekł
zdziwiony Jonathan.
- Zapewne jest pan
zaskoczony tym pytaniem- powiedział Zawidowsky- ale my tutaj nie
mamy poczucia upływającego czasu. Zresztą jak zostanie pan tutaj
dłużej to sam się o tym przekona. Ale proszę powiedzieć jak się
pan tutaj dostał. Przyjechał pan z własnej woli?
-Niezupełnie -odparł
Jonathan zerkając na strażniczkę stojącą w dalszym ciągu w
drzwiach.
-Proszę się nie obawiać
tutaj możemy rozmawiać swobodnie. Przynajmniej jak dotąd.
- Czym się tutaj
zajmujecie? Zapytał Jonathan.
- Właściwie to niczym
ważnym. Mamy własne laboratoria,pracownie całkiem przyzwoicie
wyposażone. Robimy to co nas zawsze interesowało, ale nie możemy
opublikować wyników naszej pracy, ponieważ nie mamy żadnych
kontaktów ze światem zewnętrznym. Jesteśmy w luksusowym co prawda
, ale jednak więzieniu. Wszystko co nam potrzebne szybko jest
dostarczane wystarczy o to poprosić – powiedział Paladan.
Otwarły się drzwi i
wszedł mężczyzna. Jonathan rozpoznał w nim człowieka,który
przyleciał po niego na wyspę. Coś po cichu powiedział do
strażniczki i razem wyszli zamykając drzwi.
- Jak się pan tutaj
znalazł – zapytał Jonathan zwracając się do matematyka.
- Porwano mnie 7 lat temu.
Sfingowali wypadek samochodowy i znalazłem się tutaj-odparł Orst.
- Ja jestem tutaj z
własnej woli. Obiecali oddać do mojej dyspozycji świetnie
wyposażone laboratorium. Początkowo było całkiem dobrze miałem
do dyspozycji prawie całe piętro oraz własny zespół techników.
Zajmowałem się wówczas zagadnieniem zimnej fuzji, prowadziłem
intensywne badania. Po pewnym czasie zauważyłem,że zespół zaczął
się zmniejszać aż zostałem sam. Mam dalej do dyspozycji
laboratorium. Ale muszę pracować sam. Przyjechałem 5 lat temu
odpowiedział Zawidowsky.
-Ja jestem tutaj od
początku od 1998 roku, ponad 20 lat -powiedział Akiro Jamare-
przyjechałem tutaj do
pracy. Zajmowałem się przystosowaniem podziemnych pomieszczeń do
życia ludzi i badaniem wpływu wytwarzanej sztucznie atmosfery na
organizmy żywe. Nie wiedziałem ,że buduję sobie więzienie. Już
nie wróciłem do swojego świata.
- Co właściwie się
tutaj znajduje? -Zapytał Jonathan
- Tutaj jest potężny
komputer. Ale nie jest to zwykł maszyna licząca to jakieś monstrum
zasilane ogromną ilością energii. Specjalnie dla zasilania tego
kompleksu zbudowali elektrownie atomową. Ten twór to taki mózg
elektronowy. Poza tym, że pożera ogromne ilości energii, to
jeszcze dostaje jakieś specjalne składniki odżywcze doprowadzane
rurami z płynami. Zajmuje najniższe piętro tej budwoli czyli
jakieś 12 pięter pod ziemią – powiedział Orst Paladan- są tam
hermetycznie zamknięte pomieszczenia wypełnione mieszaniną gazów.
Nikt prócz Brengolda nie ma prawa tam wchodzić. A właśnie
widział pan Brengolda? Jak wygląda ?
-Rozmawiałem z nim.
Wygląda całkiem przeciętnie elegancki facet w nienagannie
skrojonym szarym garniturze, szpakowaty, wygląda na ok 50 lat.
Całkiem sympatycznie tylko jego szare zimne oczy sprawiają
nieprzyjemne wrażenie.
- Jednak to ciekawe
-odezwał się Jamare- tak samo wyglądał 20, a takżę 5 i 7 lat
temu. Rozmawiałem z nim jakiż czas temu i mam wrażenie ,że przez
20 lat nic się nie postarzał. Czy to nie dziwne?
- Może prowadzi zdrowy
tryb życia? Jak człowiek dba o siebie to wygląda na młodszego –
odparł Jonathan.
- Może ma pan rację –
odparł Jamare.
- Ale nie odpowiedział
pan jak się tutaj znalazł?- zapytał Zawidowsky
-No cóż napisałem dla
pewnego czasopisma artykuł dotyczący liczb w naszym życiu. Trochę
żartobliwie udowodniłem,że ludzie od samego urodzenia mają
przypisane konkretne liczby i one właśnie wpływają na nasze
postępowanie. Ten artykuł wywołał pewne komentarze w internecie i
od tego czasu spotykają mnie same problemy. Najpierw spaliło się
moje laboratorium, potem miałem wypadek samochodowy i w końcu
katastrofa lotnicza. Znalazłem się na pustej wyspie i z niej
właśnie mnie tutaj przywieziono. Wczoraj Brengold wezwał mnie na
rozmowę i wyjaśnił ,że wcale się nie myliłem, że on i jego
współpracownicy dzięki liczbom przypisanym każdemu człowiekowi
nie tylko obserwują ludzi, ale potrafią także wpływać na ich
życie.
- Teraz rozumiem –
wykrzyknął Orst Paladan- to ma sens ten potężny mózg elektronowy
służy właśnie temu. Obserwowaniu ludzi. Jeżeli jest takich
więcej i zakładając,że Brengold nie kłamał to oni mając do
dyspozycji taką technikę i globalną sieć oraz satelity mogą
kierować całymi społeczeństwami, wszystkimi ludźmi.
Otwarły się drzwi i
weszła strażniczka
-Prof. Garet proszę ze
mną. Zaprowadzę pana do jego laboratorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz